środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 22

                                    Rozdział 22

Otworzyłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Dziś miałam iść na wielką imprezę  obiecałam Clarkowi. Ach tak, zapomniałam. Od czasu mojego powrotu do miasta minęły 3 miesiące. Dziś jest wyścig, a po nim bankiet. Clark chciał bym jechała, ale ja dalej uparta, nie wyraziłam na to zgody. Uzgodniliśmy, że pójdę z nim na bankiet, a on nie będzie dalej mnie męczył. Od czasu tych kilku miesięcy, zaprzyjaźniliśmy się i to bardzo. Był bardzo miłym chłopakiem. Kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy uważałam go za buraka, uważającego, że gdy ma fajną furę jest wielki. Z czasem jednak zmieniłam zdanie na jego temat.
Podnosiłam się leniwie z łóżka i odgarnęłam kosmyki włosów, które nieuczesane, opadały uciążliwie na moje oczy.
- Witam śpiącą królewnę - usłyszałam głos Alison, mój wzrok mimowolnie powędrował ku drzwiom o których próg się opierała. W ręce miała kubek z kawą. W tym momencie miałam wielką ochotę na właśnie, taki kubek gorącej cieczy, której łyk mógł przywrócić mnie do życia.
- Nie przesadzaj nie spałam tak długo - powiedziałam poważnie, a ona zachichotała pod nosem i spojrzała na zegarek, który jak co dzień znajdował się na jej nadgarstku.
- Sophi jest 11 - poinformowała mnie, a ja zrobiłam wielkie oczy. Miałam wstać wcześniej i zabrać się za szykowanie. Pewnie zapytacie czemu nazwała mnie Sophi. Alison wie o tym kim jestem i przyzwyczaiła się do mojego prawdziwego imienia. Dobrze wie, że przy Clarku i reszcie nie może powiedzieć do mnie po imieniu.Gdyż chłopaki mogą zrozumieć, że cały czas, notorycznie ich okłamuję.
- Że co!? - krzyknęłam i w pośpiechu zaczęłam się szykować. Spojrzałam na Alison, po twarzy dziewczyny nie schodził uśmieszek, widziałam, że ledwo powstrzymuję się od śmiechu.
- Zdążysz, masz jeszcze dokładnie 6 godzin - powiedziała znów spoglądając na swój zegarek.
- Znasz mnie - powiedziałam spoglądając na nią wymownie, a ona zaśmiała się lekko pod nosem i zostawiła mnie samą. Latałam po pokoju jak opętana i szukałam kreacji na dzisiejszy wieczór, kupiłam ją wczoraj, a już zdołałam zgubić.
- Tego szukasz? - zapytała Alison wchodząc do pokoju z beżową sukienką na wieszaku, a ja spojrzałam na nią niczym na boginię - wczoraj ją mi pokazywałaś i najwidoczniej zapomniałaś zabrać. - powiedziała podchodząc do mnie i podając suknię.
- Nie wiem jak ci dziękować - powiedziałam biorąc w dłonie kreacje, a ona uśmiechnęła się lekko.
- To ja powinnam ci dziękować za to, że mi wybaczyłaś - powiedziała i zostawiła mnie samą. Cały czas mnie przepraszała, a ja ciągle odpowiadałam to samo : Nie masz za co, wybaczyłam ci już. Ale ona dalej czuła się winna.
Wyjęłam sukienkę z foli, która miała za zadanie chronić ją. Przejechałam palcami po tkaninie i uśmiechnęłam się. Przypomniały mi się czasy jak to chodziłam z ojcem na bankiety. Ostatni bankiet na jakim byłam to ten na którym ogłosiliśmy oświadczyny razem z Johnem.
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, znów wspominałam, choć obiecałam sobie, że nie będę. Nie chciałam załamywać się. Już za dużo łez wylałam, musiałam zapomnieć i zacząć nowe życie.
Otarłam policzki i ruszyłam ku łazience. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Zmieniłam się. Wydoroślałam od tych kilku lat.
- Ale dalej jesteś tak samo głupia - usłyszałam głos w głowie, a z oczu wypłynęły łzy. Odwróciłam się i znów tego dnia otarłam policzki. Podeszłam do kabiny prysznicowej i zdjęłam z siebie piżamę. Puściłam wodę i weszłam pod strumień wody. Czułam jak woda omywa mnie z wszelkich trosk.
                                                                    ***
-  John nie wygłupiaj się- usłyszałem roześmiany głos Clarka. Spojrzałem na niego pytająco, a on wywrócił oczyma.
- Nie wygłupiam się, jestem z Ashley. Nie chcę poznawać żadnych dziewczyn - powiedziałem upijając łyk coli. Tym razem to mój przyjaciel wywrócił oczyma i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Gdzie zniknął ten rozrywkowy chłopak? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami.
- Wydoroślał - oznajmiłem, a on znów zaśmiał się pod nosem. Miałem dość tej rozmowy. Nie rozumiał, że nie mam ochoty na poznawanie nowych dziewczyn tylko dlatego, że moim kumplom nie podoba się Ashley.
- Choć ją poznasz, nie każemy ci być z nią, albo umawiać się na randki. Ona ma wielki talent, ale nie chce z niego korzystać. Może ty ją jakoś przekonasz - powiedział, a ja spojrzałem na niego upewniając się, czy przypadkiem w jego słowach nie ma jakiegoś haczyka. Zawsze gdy kłamał powieka nienaturalnie mu drgała, wyglądało to dość zabawnie, ale dla niego było zgubne.
- Dobra, ale bez żadnych swatów - powiedziałem i poszedłem ku mojemu samochodowi zostawiając ich samych. Miałem dość ich gadaniny o jakiejś Anabel. Cały czas mówili jaka to ona świetna, jaki ma talent. Może i była taka jak ją nazywali, ale ja kocham Ashley i zawsze tak będzie.

                                                                          ***
Wyszłam z kabiny i zabrałam się za wycieranie włosów, które uporczywie przyklejały się do mojego ciała. Nałożyłam na siebie szlafrok i wzięłam suszarkę, osuszając moje długie, brązowe włosy. Kochałam mój naturalny kolor, ale od ostatnich miesięcy często je farbowałam. Co przyczyniło się do ich osłabienia.
Kiedy moje włosy były już suche, wzięłam gumkę do włosów i splotłam je w niedbałego kucyka. Wzięłam w  ręce kilka lakierów i ruszyłam ku mojemu pokojowi.
Położyłam kosmetyki na szafeczce i spojrzałam na zegarek. Dobrze wiedziałam, że sama kąpiel zajmie mi godzinę. To było u mnie normalne. Westchnęłam pod nosem i wzięłam się za malowanie paznokci.
Kiedy każdy paznokieć był pomalowany i lakier na nim zeschnięty wstałam i podeszłam do okna. Wyjrzałam i uśmiechnęłam. Na dworze było pięknie, słońce świeciło, a temperatura z pewnością przekraczała 20 stopni Celsjusza.
- Rano narzekałaś, a teraz stoisz i gapisz się w okno - powiedziała rozbawiona Alison, odwróciłam się i spojrzałam na nią wzrokiem "Bardzo śmieszne". - Wiesz, że jest 14? A ty masz być gotowa o 16:30?
- Wiem - powiedziałam i poszłam do łazienki. Otworzyłam kosmetyczkę i zaczęłam się malować.

Równo o 16:30 zeszłam na dół. Otarłam nierówności na mojej beżowej sukience i uśmiechnęłam się w dłoni trzymałam torebkę tego samego koloru, a na stopy założyłam szpilki. Z niecierpliwością czekałam na Clarka i ze stresu poprawiałam sukienkę. Spojrzałam na złoty zegarek, który znajdował się na moim nadgarstku. Była 16:40 kiedy usłyszałam głos dzwonka. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i podeszłam do drzwi, złapałam za klamkę i otworzyłam je.
- Wow - powiedział mężczyzna stojący w drzwiach. W rękach miał pojedynczą różę, a na twarzy widniał lekki uśmiech.
- Mam coś na twarzy? - zapytałam gdy przez dłuższą chwilę mi się przyglądał.
- Nie, po prostu wyglądasz pięknie - powiedział i uśmiechnął się, a ja lekko zarumieniłam - To dla ciebie. - powiedział podając mi różę. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i przyjęłam od niego kwiat.
- Dziękuje - powiedziałam wychodząc z domu, wzięłam go pod ramię i poszłam razem z nim do jego czarnego porsche.
                                                                          ***
Zaparkowałem przed budynkiem i wysiadłem z samochodu. Nacisnąłem guzik włączający alarm i ruszyłem ku drzwiom wejściowym.
- Hej John - usłyszałem głos Roberta, spojrzałem na niego i uważnie przyjrzałem. Zmienił się. Ostatni raz widzieliśmy się całe 2 lata temu. Nie był już tym samym chłopakiem. Był mężczyzną.
- Hej stary, ile my się nie widzieliśmy? - zapytałem podchodząc do niego, a on westchnął.
- Z 2 lata? W pierwszą rocznicę, wiesz czego - powiedział spoglądając na mnie smutno, a ja pokiwałem tak samo smutno głową.
- Co tam u ciebie? Dowiedziałem się, że masz nową dziewczynę - powiedział, a ja spojrzałem na niego, a na moją twarz wkroczył uśmiech. Wyjąłem paczkę papierosów z kieszeni i zapaliłem jednego po czym zaciągnąłem się dymem papierosowym.
- Tak, ma na imię Ashley - powiedziałem kiedy cała porcja dymu opuściła moje płuca podczas wydechu. - Chcesz jednego? - zapytałem wystawiając do niego paczkę.
- Jasne - powiedział i wziął jednego. Zapalił go i również zaciągnął się dymem.- Jak się trzymasz po jej śmierci?
- Pogodziłem się jak widzisz, mam nową dziewczynę, ale dalej myślę - powiedziałem zgodnie z prawdą i wyrzuciłem papierosa na ziemię, nadeptując na niego co z pewnością zgasiło go.  - Teraz sorry, muszę iść na salę - oznajmiłem, a on kiwnął ręką w znak iż rozumie.

Stałem na sali i rozglądałem się. Widziałem nowych, których przyjął pod swoją opiekę pan Lovato. Byli nimi Jake i Trawis. Byli dobrymi rajdowcami oraz kumplami. Pamiętam jak pierwszego dnia nie mogli uwierzyć, że będą w grupie z Johnem Jonasem. Chciało mi się z nich śmiać, wiedziałem, że jestem dobry, ale bez przesady. Teraz już jesteśmy w stosunkach przyjacielskich.

Spojrzałem ku drzwiom. Ujrzałem w nich Clarka, a tuż za nim piękną brunetkę. Miał racje, jest piękna. Para ruszyła ku mnie, aby już za kilkanaście sekund znaleźć się przede mną.
                                                                           ***
Ruszyłam za Clarkiem, a kiedy ustaliśmy myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi, a nogi same zaczną uciekać. Właśnie stanęłam w twarzą w twarz tuż przed nim.
- Anabel to John, mój kolega o którym ci opowiadałem. John to Anabel, mówiłem ci o niej - powiedział Clark, a John lekko się uśmiechnął.
- Miło mi cię w końcu poznać - powiedział John i wystawił do mnie rękę, a ja lekko przełknęłam ślinę.


                                                                          ***
Napisałam. Poooodoba mi się! Matko, spotkałam ich. Przepraszam za opóźnienia  ale nie miałam weny, założyłam tumblra http://medicatushopedreams.tumblr.com/ - będę na nim pisała one shoty o każdym. Jemi, 1D, Justinie. Oraz tych których mi podpowiecie w ask. Możecie mnie pytać. Założyłam też e-maila na którego możecie do mnie pisać i zadawać pytania, oraz pisać prywatnie. medicatus_hope@onet.pl .
Proszę o komentarze i życzę udanego sylwestra i szczęśliwego nowego roku. ;p

Do napisania