niedziela, 17 marca 2013

Epilog

                                          Epilog

Otworzyłam powoli powieki i od razu musiałam je zamknąć. Przyczyną były białe ściany, które odbijały rażące światło. Przetarłam oczy po czym rozejrzałam się dookoła. Ujrzałam niedowierzające spojrzenia. Podniosłam się lekko co spowodowało silny ból głowy.
- Uważaj Soph - usłyszałam głos mojej matki, a na ramionach poczułam jej ręce, które położyły mnie z powrotem.
- Co...co się stało? - zapytałam słabym i zachrypniętym głosem. Kiedy ona usłyszała te słowa, wzięła w ręce szklankę i dała mi się napić. Od razu zniknęło to nieprzyjemne uczucie w gardle.
- Miałaś wypadek. - oznajmiła mi, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Wraz z twoim bratem ścigaliście się na torze i niefortunnie wpadłaś w poślizg.
- Co z nim? - zapytałam szybko zaniepokojonym głosem.
- Jest lekko potłuczony, ale wszystko już dobrze. - oznajmiła mi z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Ile spałam? - zapytałam wpatrując się w białą ścianę szpitalnego pokoju.
- 3 miesiące - oznajmiła mi, a ja przymknęłam powieki i głęboko odetchnęłam. Siedziałam tak przez chwilę, aż w mojej głowie zrodziło się jedno ważne pytanie.
- A gdzie John? - zapytałam patrząc na nią, kobieta spojrzała na mnie pytająco.
- Jaki John? - zapytała, a ja uznałam, że musi sobie ze mnie żartować, przecież John to mój narzeczony.
- No mój narzeczony- powiedziałam, a ona spojrzała na mnie zaszokowanym wzrokiem, a po chwili zmienił się on na zrozumiały.
- Musiał ci się przyśnić twój kolega z dzieciństwa. - powiedziała, a ja spojrzałam na nią niezrozumiałym spojrzeniem.
- Pewnie chodzi ci o Johna Jonasa. Był twoim przyjacielem 10 lat temu, zanim się przeprowadziliśmy. Bardzo za nim tęskniłaś. Byliście nierozłączni. Teraz ponoć spełnił marzenia i wygrywa wyścigi w Stanach. - oznajmiła mi, a ja nie mogłam uwierzyć, że to wszystko to sen. Przecież to wszystko było takie realne. Te wszystkie pocałunki, a nawet wypadek.....

                                                                          ***
Siedziałam przykryta kocem na naszej huśtawce w ogrodzie. Popijałam gorącą czekoladę i patrzyłam w gwiazdy. Była to dość ciepła lipcowa noc. Wpatrywałam się w te błyszczące piękne punkty i rozmyślałam.
- Co tak myślisz siostra? - z rozmyśleń rozbudził mnie głos mojego brata. Usiadł obok mnie, a ja spojrzałam na niego.
- O życiu. - oznajmiłam upijając łyk ciepłej cieczy. Zerknął na mnie rozbawionym wzrokiem i lekko zaśmiał.
- Coś ci się przestawiło po tym wypadku w tej łepetynce. - powiedział zabawnym tonem, a ja lekko trzepnęłam go w ramie. - No co? Nigdy tak nie rozmyślałaś. Znam cię z zabawowej strony, a nie z życiowej.
- Po prostu nie wierzę, że to był zwykły sen. - oznajmiłam po czym westchnęłam ze zrezygnowania i spojrzałam znów w gwiazdy.
- Jeżeli chcesz go poznać to mogę cię wziąć na warsztaty do Stanów, jadę z 8 miesięcy.- oznajmił, a ja głośno westchnęłam.
- Nie o to chodzi. - powiedziałam, a on pokiwał ze zrozumieniem głową. Po czym wstał i udał się w stronę domu.
 
                                                                       ***
Patrzyłam przed siebie i mocno trzymałam kierownicę. Robert zadzwonił dziś do wszystkich z wiadomością, że chce przedstawić nam kogoś ważnego. Pierwszy raz odkąd go znam tak się cieszył. W głosie słychać było tą radość. Zaparkowałam przed jego domem i przywitałam z chłopakami, którzy na mnie czekali.
- Ponoć ma nową dziewczynę. - oznajmił Mason, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - No co? Tak mówił kilka tygodni temu.
- Wow, nasz Robcio ma ukochaną - powiedziałam zabawnym tonem, na co wszyscy zareagowali śmiechem.
Gdy wszyscy się ogarnęli zadzwoniliśmy do drzwi domu przyjaciela. Już kilka sekund później w drzwiach ustał rozweselony Robert. Był strasznie podniecony z powodu tego spotkania, a ja dalej nie wiedziałam czemu.
- Wejdźcie - powiedział puszczając nas w drzwiach.
- Więc? Po co nas zwołałeś? - zapytałam, a on jedynie pociągnął nas w stronę salonu. Kiedy ustaliśmy w progu, na kanapie zauważyłam znaną mi czarnowłosą dziewczynę.
- Spohi, chłopacy to jest Gabriela, moja dziewczyna. - powiedział, a ja wraz z Gabrielą patrzyłyśmy na siebie z niedowierzaniem
- Gabriela?
- Spohi?
Zapytałyśmy równo dalej patrząc na siebie z tym samym wyrazem twarzy. Wtedy wiedziałam, że mój sen nie był zwykłym snem.

                                                                        ***
Tada. Wiem miało być więcej rozdziałów, ale natchnęło mnie dzisiaj na takie zakończenie. Szczerze samej mi się podoba. Nie miałam weny na zwykły pusty rozdział. Kończę to opowiadanie i mam wizję jak sobie je wymyśliłam. Zapytacie czemu takie zakończenie....Ponieważ sam pomysł był moim snem. Powiem, że mi smutno kończyć, ale też jakoś lżej. Uznałam, że zakończę w ten sposób i jak natchnie mnie na 2 tom (bo tak będzie, już mam pomysły xd) to zacznę go.
Więc żegnaj historio o Sophi i Johnie, przynajmniej na jakiś czas. Teraz zapraszam was na inne blogi, które znajdziecie tu- http://all-about-medicatus-hope.blogspot.com/p/moje-blogi.html

Paaa ;*

piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 23

                           Rozdział 23

Przypatrywałam się brunetowi i patrzyłam jak wyczekuję na moją reakcję. Nie wiedziałam jak zareagować. Czy uciekać, czy może jednak podać mu rękę i zacząć znajomość od nowa i go też mamić, że jestem Anabel. Zauważyłam zmianę w mężczyźnie. Zwykle ogolony, miał teraz kilkudniowy zarost na który dawniej sobie by nie pozwolił. Zwykle dość dłuższe włosy były przycięte i zostawione w nieładzie. Na szyi miał swój ulubiony medalik, a od niego bił ten sam zapach perfum co 3 lata temu. 
  Uśmiechnęłam się lekko, ale także trochę bojaźliwie i uścisnęłam jego dłoń. Kiedy jego skóra zetknęła się z moją poczułam na plecach dreszcze. Patrzyłam w jego brązowe tęczówki i bałam się by nie rozpoznał we mnie Sophi. Po kilkunastu sekundach puściliśmy swoje dłonie z lekkimi uśmiechami na twarzach. 
- Mnie ciebie też - odrzekłam ciepłym tonem, ale we mnie dalej krążyły złe myśli. Do tego niezręczność rozmowy z nim nie dawała mi szansy na uspokojenie się. 
- Dużo się o tobie nasłuchałem - powiedział zerkając kontem oka na lekko zarumienionego Clarka. Zaśmiałam się pod nosem, a w głębi powoli zaczynałam odczuwać ulgę. 
- Ja o tobie także - powiedziałam także zerkając na Clarka. 
- Czemu wszyscy na mnie zerkają? - zapytał brunet udając, że nie wie skąd wywodzi się zainteresowanie jego osobą.
- Bo nam się tak podoba - powiedział rozbawiony John. Był taki jakim go zapamiętałam. Na twarzy widniał uśmiech pomimo wszystko. - Słyszałem, że masz niezły talent w rajdach - powiedział przenosząc swój wzrok na mnie, a ja spojrzałam już ze złością na Clarka. 
- Myślę, że nawet wiem od kogo się dowiedziałeś - powiedziałam cały czas patrząc na chłopaka - i nie, nie mam talentu - powiedziałam przenosząc spojrzenie na Johna - po prostu mam dużo wspólnego z samochodami. 
- Wiesz nie miałem jak tego ocenić - powiedział dalej drążąc temat - myślę, że będę miał przyjemność jednak zobaczenia - powiedział z lekkim uśmiechem, a ja westchnęłam i spojrzałam na jego brązowe tęczówki. 
- Może - powiedziałam uśmiechając się lekko. 
- Może opowiesz mi coś o sobie? - zaproponował, a w tym czasie zadzwonił mój telefon. Dziękowałam osobie która chciała sobie właśnie ze mną porozmawiać, gdyż wybawiła mnie od wymyślania historii swojego życia. 
- Przepraszam na chwilę - powiedziałam wyjmując telefon z kieszeni i odchodząc w stronę drzwi wyjściowych. Na wyświetlaczu zauważyłam imię "Alison". 
Uśmiechnęłam się i zaczęłam w głębi duszy dziękować jej za dany telefon. 
- Halo - powiedziałam przyciskając telefon do ucha. 
- Wiem, że pewnie przeszkadzam, ale wiesz gdzie jest szampon wiesz ten kokosowy - powiedziała, a ja lekko zaśmiałam się pod nosem. 
- Lewa dolna półka w łazience, a tak w ogóle to ci dziękuje za ten telefon bo mnie wybawiłaś - powiedziałam spoglądając na chłopaków. Dostrzegłam, że uważnie mi się przyglądają. Odwróciłam się i czekałam na reakcję Alison. 
- Co Clark nabroił? - zapytała roześmianym głosem. 
- On nic......spotkałam Johna - powiedziałam zrezygnowanym głosem, a po drugiej stronie usłyszałam odgłos jakby krztuszenia się. 
- Kogo?! - wykrzyknęła do słuchawki w skutek czego musiałam odsunąć przedmiot od ucha - Poznał cię?- zapytała z wyczuwalnym zaciekawieniem. 
- Nie, nie poznał - powiedziałam zgodnie z prawdą, a ona lekko westchnęła. 
- Szkoda - mruknęła, a ja nie mogłam w to uwierzyć. 
- Taaa, szkoda, ale to nie ty byś musiała mu i innym tłumaczyć swoją obecność w tym miejscu, bo przecież ja nie żyję - powiedziałam to znacznie ciszej by żadna z osób przechodząca koło mnie nie usłyszała słów wydobywających się z moich usta, ale wystarczająco głośno by ona usłyszała. 
- Tak wiem wiem, ale wyobraź sobie miłość wraca pomimo, że dziewczyna umarła - usłyszałam rozmarzony głos Alison. 
- On o mnie zapomniał - powiedziałam zerkając dyskretnie w tamtą stronę. 
- Kochał cię, chciał się z tobą ożenić takich osób się nie zapomina - powiedziała filozoficznym tonem, a ja westchnęłam. 
- On chce bym mu coś o sobie powiedziała - powiedziałam przygryzając wargę. 
- To wymyśl coś ! Masz szansę na odzyskanie go - powiedziała, a ja westchnęłam. 
- On ma Ashley, niech z nią będzie - powiedziałam spoglądając na buty - jeżeli jest z nią szczęśliwy. 
- Dziewczyno w tej chwili masz się wziąć w garść i iść tam i rozmawiać z nim jak człowiek ! - rozkazała, a ja  jedynie westchnęłam i rozłączyłam się. Schowałam telefon do torebki i ruszyłam w stronę powrotną. 

                                                                            **
Przyglądałem się brunetce i próbowałem odgadnąć kogo tak bardzo mi przypomina. Jej biała niczym anioł cera i piękny uśmiech przypominały mi kogoś bardzo ważnego. 
- Przepraszam to był bardzo ważny telefon - powiedziała podchodząc do nas, a na jej twarzy znów pojawił się jej piękny uśmiech. 
- Rozumiem - powiedziałem uśmiechając się do niej lekko - więc - zacząłem spoglądając na jej brązowe tęczówki - opowiedz mi coś o sobie. - powiedziałem, a dziewczyna znów jak na zawołanie po wypowiedzeniu tych słów zmieszała się nieznacznie. 
- Tak więc nazywam się Anabel, mam 22 lata pochodzę z Londynu i mój ojciec był trenerem - powiedziała, a ja spojrzałem na nią zaskoczony. 
- Trenerem? - zapytałem z widocznym zaciekawieniem. 
- Tak trenował początkujących - odrzekła szybko, a ja pokiwałem głową w znak iż rozumiem. W tym momencie jednak zadzwonił mój telefon przerywający naszą dyskusję. 
- Przepraszam - odrzekłem, a ona kiwnęła głową w znak iż rozumie. Nie patrząc na wyświetlacz odrzuciłem połączenie, a dziewczyna nerwowo spojrzała na zegarek. 
- Przepraszam was najmocniej ale ja już muszę iść- odrzekła spoglądając na mnie i Clarka i nie dając mi ani grama szansy na zyskaniu od niej nawet numeru telefonu pobiegła w stronę wyjścia. 
 
                                                                                **
Hej witam was. Jak mi wiadomo kilka osób czekało na to coś i proszę oto jest. Mam teraz ferie i wielką deprechę oraz grypę : / Mam nadzieję, że będzie lepiej, a wy zostawicie komentarz pod rozdziałem za co będę wdzięczna. Pamiętajcie anonimy odblokowane. Zapraszam na nowy blog http://do-not-lie-in-love.blogspot.com/
Do napisania