sobota, 15 września 2012

Rozdział 18


                          Rozdział 18


Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam czy tak naprawdę jestem narzeczoną Jasona, ale był jedyną osobą jaka odwiedziła mnie w szpitalu. Od kilku dni jestem w jego znaczy się naszym domu. Wkurza mnie fakt że nic nie pamiętam. Wszystko wtedy byłoby o wiele łatwiejsze. No ale wiecie. Takie jest życie. Trzeba umieć pogodzić się z przeciwnościami losu i znaleźć złoty środek. Lekarz uświadomił mnie że moje wspomnienia mogą wracać, ale jest to chyba niemożliwe w moim wypadku. Uraz mojej głowy był zbyt poważny.
Rozmyślałam tak aż usłyszałam pukanie do drzwi. Spodziewałam się Jasona. Nie spaliśmy razem. Ja nie chciałam, powiedziałam że to za wcześnie.
- Proszę – powiedziałam, a w progu pojawił się brunet.
- Chodź na obiat – powiedział i posłał mi uśmiech, ale ja nie odwzajemniłam gestu. Wyobrażałam sobie ile wspomnień mieści się w jego głowie, a moja? Moją zapełniała pustka, oraz pytania na które nie poznałam jeszcze odpowiedzi.
- Nie jestem głodna – powiedziałam i podeszłam do okna, a chłopak wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na widok za szklaną szybą i podziwiałam widok. Chciałam sobie coś przypomnieć, ale mój mózg mi odmawiał.
- Co jest? – zapytał Brunek kładąc rękę na moje ramię, spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Nie potrafiłam, nie czułam do niego miłości.
- Nie potrafię tak żyć, nie pamiętam nic, żadnych uczuć, wspomnień, nic – powiedziałam, a łzy wydobyły się z moich oczy spływając szybko po moim policzku. W mgnieniu oka otarłam go tak by nie był mokry.
- Na pewno sobie coś przypomnisz, na to potrzeba czasu. Wiesz jak groźny wypadek miałaś – powiedział ujmując moją twarz w dłonie po czym zaczął się do mnie przybliżać, a kiedy jego usta miały już dotknąć moich odwróciłam głowę i odeszłam od niego.
- Nie potrafię, przepraszam – powiedziałam wlepiając wzrok w moje buty. Czułam się źle, łamałam mu serce, jeżeli mnie kochał.
- Rozumiem – powiedział, a ja odwróciłam się do niego. Na jego twarzy widniał smutny uśmiech. Moje serce zabolało mnie. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek. – Chodź kogoś poznasz. – powiedział ciągnąc mnie za rękę. Zeszliśmy na parter, a w pokoju stali 2 chłopaków i 2 dziewczyny. Nie znałam ich, albo po prostu ich nie pamiętałam.
- Witaj Angela – powiedział jeden z chłopaków uśmiechając się do mnie ciepło, spojrzałam na całą czwórkę pytająco.
- Nie poznajesz nas pewnie. Ja to Alex, to Alison, a to Jake i Blake – powiedziała wysoka blondynka przedstawiając każdego po klei. – Znamy się od 2 lat.
- Aha, jak pewnie wiecie mam amnezję więc nic nie pamiętam – powiedziałam śmiejąc się smutno.
- Wiem że pewnie to dla ciebie trudne – powiedziała Alison – pomożemy ci, jakby co mów, a służymy rękawami.
- Dziękuje – powiedziałam, a w tym momencie poczułam się lepiej. Zaczęłam wierzyć w słowa Jasona. Ale czy to możliwe że jesteśmy razem, jak ja nic do niego nie czuję? Chyba raczej nie. Dobra Angela przestań się tym zadręczać.
                                                       ***
Leżałem na łóżku, a w ręce trzymałem jej zdjęcie. Tęsknie i to bardzo. Ale jak widać takie jest życie. Nie obwiniam o nic Boga. Po prostu tak musiało być. Nasze dziecko nigdy nie miało wyjść na świat, a my nigdy nie mieliśmy zażyć szczęścia.
- John pan Lovato pyta się czy wystąpisz w następnym wyścigu – powiedział Greg wchodząc bez pukania do mojego pokoju. Od czasu jej wypadku pilnuje mnie, nawet ze mną zamieszkał, bym nie zrobił nic głupiego. Może tak i lepiej. Przez wszystkie dni od czasu jej śmierci rozmyślałem co zrobię z moja karierą, ale nie zamierzałem jej przerywać. Dla niej, dla niej dalej spełniać marzenia.
- Pojadę – powiedziałem odkładając zdjęcie na półkę i podnosząc się z mojego łóżka. Mój brat uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłem gest. – Dla niej.
- Dla Sophi – powiedział po mnie, a ja spojrzałem na niego z uśmiechem. Wiem że mu było jej brak równie tak mocno jak mi. Byli przyjaciółmi. Wielkimi. Tak soma jak Gabriela i Soph.
                                                 ***
Po rozmowie z moimi dawnymi przyjaciółmi uspokoiłam się, ale równie czułam w sobie pustkę. Czułam że czegoś mi brakuje. Że to nie to, co było przed wypadkiem. Czegoś, albo powinnam powiedzieć kogoś mi brakuje. Mój mózg mówił uwierz, a serce nie chciało. Tak jakby zajęte było przez kogoś innego.
- O czym tak myślisz? – zapytał Jason siadając obok mnie na sofie. Spojrzałam na niego.
- Próbuje sobie coś przypomnieć – oznajmiłam, a on zacmokał z niezadowolenia, po czym westchnął i spojrzał na mnie smutno.
- Przecież wiesz – zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Zrozum, to nie jest dla mnie proste. Chcę mieć wspomnienia, tak samo jak inni. Chce wrócić do normalnego życia, ale to nie jest proste. Chcę odzyskać tą miłość którą ponoć cię darzyłam. – powiedziałam, a jego twarz przybrała dziwny wyraz, nie mogłam go rozszyfrować.
- Zyskasz nowe wspomnienia, a miłość z pewnością się odnowi, uwierz – powiedział i ujął moją twarz w dłonie po czym lekko pocałował moje usta. Nie czułam nic, oderwałam się od niego i  wstałam odchodząc w stronę pokoju.
Gdy już tam doszłam rzuciłam się na łóżko, a spod moich powiek wypłynęło kilka kropel słonych łez. Płakałam. Nie czułam nic do niego. Serce wpłynęło na mózg, który zaczął mieć wątpliwości. W gnębi duszy czułam że tu dzieję się coś dziwnego. Coś jest przede mną ukrywane. Zachowywał się tak jakby chciał bym nic sobie nie przypomniała. Tak jakby coś ukrywał.
Spojrzałam na moją dłoń gdzie znajdował się pierścionek. Przyjrzałam się mu dokładnie. Chciałam by chociaż on przywrócił wspomnienia, ale chcieć i robić to zupełnie inne pojęcia.
- Czemu akurat ja? Czemu? Czemu zabrałeś mi tą małą istotkę? – powiedziałam cicho do siebie, a bardziej tam do góry kładąc ręce na moim brzuchu. Czułam się jak morderczyni kiedy tylko pomyślałam o tej malutkiej istotce.
                                                               ***
Podszedłem do drzwi za którymi było już ciemno i otworzyłem je wychodząc na taras. Usiadłem na krześle i spojrzałem w niebo. Miliony gwiazd rozświetlających je dawało piękny efekt.
- Tęsknie – szepnąłem w niebo.
                                                                ***
Podeszłam do okna i spojrzałam w niebo. Mówi się że jak przychodzi ochota by w sie spojrzeć znaczy się że ktoś ci przeznaczony właśnie robi to samo. Nie wiem czemu, ale gwiazdy tej nocy były piękne. Przymknęłam powieki, a z mojego oka wyleciała z niewiadomych przyczyn łza, a serce zaczęło wołać z tęsknoty. Odwróciłam się od okna, a łzy leciały mi już strumieniami. A serce dalej wołało: Tęsknie. 
                                                                 >< >< 
Pozornie smutne rozdziały, ale mi się podobają. Zaczęłam nowe opowiadanie, ale go na razie nie bd publikować. Tak więc jak szkołą? Proszę o komentowanie. 
Do napisania. 

piątek, 7 września 2012

Rozdział 17


                          Rozdział 17

                                                                     Hurt


Wspominałem nasze wspólne chwilę, nasze marzenia i plany. Wszystko to czego pozbawił nas wypadek. Patrzyłem tępo na miejsce jej pochówku, a łzy same wylatywały z moich oczu. Płakałem, a ponoć chłopacy nie płaczą. Nie potrafiłem uspokoić swoich uczuć.
- John my idziemy – powiedziała Gabriela budząc mnie z rozmyśleń. Miałam podpuchnięte, czerwone oczy, a jej twarz nie wyrażała niczego oprócz smutku.
- Dobrze, ja jeszcze zostanę – powiedziałem, a ona kiwnęła głową w znak że rozumie i zostawiła mnie samego. Znów wlepiłem wzrok w grób i wziąłem głęboki oddech. Oprócz niej odeszło również nasze dziecko, owoc naszej miłości. Spuściłem głowę i dałem upust łzą. Dopiero co była tu z nami, dopiero co poprosiłem ją o rękę, dopiero co powiedziała mi że jest w ciąży. Z mojego życia znikło to najważniejsze, ona, jej uśmiech który powodował wędrowanie kącików ku górze, wszystko prysło, jak wielka bańka mydlana.
Poczułem czyjąś rękę na moim barku, spojrzałem do tyłu i dostrzegłem pana Lovato. Podszedł na równię ze mną i spojrzał na grób swojej córki, z jej oczy wypłynęły łzy, a ja odwróciłem wzrok na miejsce jej pochówku.
- Nie mogę uwierzyć w to że już jej z nami nie ma – powiedział po chwili ciszy mój niedoszły teść.
- Ja także – powiedziałem spuszczając głowę i wlepiając wzrok w moje buty.
- Ona cię kochała, a ty ją, spodziewaliście się dziecka. Czemu akurat was los obdarzył taką tragedią? – powiedział tak jakby miał żal do świta, do naszego stworzyciela.
- Sam nie wiem  - powiedziałem. Właśnie czemu? Czemu ja, czemu ona?
- Nie zdążyliście wziąć ślubu, ale i tak ciebie John ja i moja żona uważamy za syna ona by tego chciała – powiedział, a ja uśmiechnąłem się do niego.
- Dziękuje – powiedziałem.
- Nie masz za co synu – powiedział i uścisnął mnie. 
                                                           ***
Otworzyłam oczy, a jedyne co czułam to ogromny ból, a w głowie jedynie pustka. Żadnych wspomnień, żadnych marzeń, jedynie pytania: Kim ja jestem? Gdzie ja jestem? Podniosłam rękę i położyłam na głowie, poczułam na niej coś, chyba bandaż. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam białe ściany, a z boku dochodziły do mnie pikania, spojrzałam w bok i spostrzegłam że to aparatura. Czyli byłam w szpitalu. Tylko tyle wiedziałam.
Zastanawiałam się kim jestem, skąd pochodzę, co tu robię, dlaczego tu jestem… oraz wiele innych pytań, bez odpowiedzi. Rozmyślałam tak, aż drzwi od mojego pokoju nie zaczęły się otwierać. Bałam się, ale także byłam szczęśliwa, może osoba która wejdzie do pomieszczenia odpowie na moje pytania. Dostrzegłam bruneta, który na mój widok, równocześnie się przeraził i ucieszył. Nie rozpoznałam go, ale to chyba normalne jak nic nie pamiętam.
- Kim jesteś? – zapytałam szybko, nawet nie zdarzył do końca wejść do pomieszczenia. Spojrzał na mnie z uśmiechem i podszedł do łóżka.
- Angela, nie wiesz jak się cieszę że się w końcu obudziłaś – powiedział, a ja znałam już jedną odpowiedź jestem Angela. Tylko kim on jest? Co ja tu robię? Skąd mnie zna? Znalezienie jednej odpowiedzi nie dawało zbyt wiele, pojawiały się tylko kolejne pytania.
- Kim jesteś? – powtórzyłam pytanie. A on spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie umiałam rozszyfrować.
- Naprawdę mnie nie pamiętasz? – zapytał, a ja jedynie kiwnęłam twierdząco głową. A on westchnął i usiadł obok mnie. Zdziwiło mnie to co zobaczyłam, czyżby uśmiechnął się pod nosem?
- Tak więc jesteś Angela House, jesteś córką Patricka i Britney House, jestem twoim narzeczonym od 2 lat. Wcześniej byliśmy przyjaciółmi. Teraz byłaś w śpiączce, od 2 miesięcy, miałaś wypadek który spowodował twoją amnezję. – wyjaśnił, a ja pokiwałam głową w gest że rozumiem. Wierzyłam mu, ale w głębi serca coś mi mówiło że to co on mówi mija się z prawdą, która jest całkiem inna.
- Rozumiem – powiedziałam i spojrzałam na bielutką pościel – kiedy spotkam moich rodziców? – zapytałam,  a on spuścił wzrok.
- Oni nie żyją, zmarli 2 lata temu – powiedział, a ja wlepiłam wzrok w pościel. Ta wiadomość bardziej wzbudziła we mnie wątpliwości. Moje serce mówiło : To nie prawda! Ale mózg był silniejszy, mówił bym słuchała, że on ma rację.
- Ach – powiedziałam cicho. – A kiedy stąd wyjdę? – zapytałam.
- Wiesz to był bardzo ciężki wypadek, mogłaś zginąć, tak naprawdę stanęłaś przed ramionami  śmierci. Cudem jej uniknęłaś – powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nie rozumiem – powiedziałam.
- Nie pamiętasz tego zapewne, ale zderzyłaś się z ciężarówką, samochód był tak zmiażdżony że mówią że to cud – powiedziałże jedyne co ci się stało, to uraz głowy i amnezja. – dodał.
- A odzyskam kiedyś pamięć? – zapytałam, a on jakby się wystraszył. W mgnieniu chwili spoważniał i spojrzał na mnie.
- Tego nie wiadomo, ale raczej nie. Miałaś zbyt poważny uraz głowy – powiedział, a ja spuściłam wzrok. Powiem szczerze coś  mi w nim nie pasowało, ale nie chciałam dopuścić do siebie tego co mówiło serce.
- O widzę że pani już się obudziła – powiedział mężczyzna w białym fartuchu, który właśnie wszedł do mojego pokoju.
- Dzień dobry, a pan to? – zapytałam, a on uśmiechnął się do mnie lekko.
- Henry Fix, lekarz. Zajmuję się panią od kiedy pani tu się znajduję – poinformował mnie, a ja kiwnęłam głową w znak że zrozumiałam.
- A pana prosiłbym by wyszedł – skierował te słowa do… Jesona? Dobrze zapamiętałam?
- Dobrze –powiedział i opuścił pokój.
- Wie pani że przed wypadkiem była w ciąży? – zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Co?! – powiedziałam – Przepraszam, ale ja nic nie pamiętam – poinformowałam go,  a on kiwnął głową w znak iż rozumie.
- Tak więc była pani w ciąży, ale straciła ją po uderzeniu – powiedział, a ja spuściłam wzrok.
- A czy ja odzyskam pamięć? – zapytałam po chwili.
- Tego nie mogę pani powiedzieć – powiedział, a ja zaczęłam myśleć. Chciałam umrzeć. Po tym co usłyszałam, załamałam się. Mała istotka która była we mnie, tak po prostu zginęła. Nie miała szans zobaczyć naszego świata, odkryć dóbr materialnych, zdobyć przyjaciół, znaleźć się w moich ramionach.
Przymknęłam oczy, a z pod powiek wyleciały mi łzy. Nawet jej, mojego małego szczęścia, nie pamiętałam. Położyłam ręce na brzuchu i zaczęłam głośno płakać, nie obchodziło mnie że jest przy mnie lekarz.
- Proszę oto leki na uspokojenie – powiedział podając mi jakieś tabletki. Wzięłam je, drżącą ręką i wsadziłam do buzi. Złapałam za szklankę, bojąc się że rozleję wodę i wypiłam jej zawartość.
Po kilkunastu  minutach uspokoiłam się. Ale i tak w mojej głowie było jedynie poczucie winy. Obwiniałam się za śmierć tej małej istotki. Nie ważne że winny mógł być kierowca tej ciężarówki. To moja wina, choć i tak nie pamiętam jak wyglądał cały wypadek. 
                                                                              ***
Zaskoczeni? Wiem że jestem złaaa. Xd 
Jak wam się podoba. Zapraszam do komentowania 
Do napisania