Rozdział 18
Otworzyłam oczy.
Nie wiedziałam czy tak naprawdę jestem narzeczoną Jasona,
ale był jedyną osobą jaka odwiedziła mnie w szpitalu. Od kilku dni
jestem w jego znaczy się naszym domu. Wkurza mnie fakt że nic nie pamiętam.
Wszystko wtedy byłoby o wiele łatwiejsze. No ale wiecie. Takie jest życie.
Trzeba umieć pogodzić się z przeciwnościami losu i znaleźć złoty środek.
Lekarz uświadomił mnie że moje wspomnienia mogą wracać, ale jest
to chyba niemożliwe w moim wypadku. Uraz mojej głowy był zbyt poważny.
Rozmyślałam tak aż usłyszałam pukanie
do drzwi. Spodziewałam się Jasona. Nie spaliśmy razem. Ja nie chciałam,
powiedziałam że to za wcześnie.
- Proszę –
powiedziałam, a w progu pojawił się brunet.
- Chodź na obiat –
powiedział i posłał mi uśmiech, ale ja nie odwzajemniłam gestu. Wyobrażałam sobie
ile wspomnień mieści się w jego głowie, a moja? Moją zapełniała pustka,
oraz pytania na które nie poznałam jeszcze odpowiedzi.
- Nie jestem głodna –
powiedziałam i podeszłam do okna, a chłopak wszedł do pokoju
i zamknął za sobą drzwi. Spojrzałam na widok za szklaną szybą i podziwiałam widok.
Chciałam sobie coś przypomnieć, ale mój mózg mi odmawiał.
- Co jest? – zapytał Brunek kładąc rękę na moje
ramię, spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Nie potrafiłam, nie czułam do niego
miłości.
- Nie potrafię tak żyć, nie pamiętam nic, żadnych uczuć, wspomnień, nic –
powiedziałam, a łzy wydobyły się z moich oczy spływając szybko po
moim policzku. W mgnieniu oka otarłam go tak by nie był mokry.
- Na pewno sobie coś
przypomnisz, na to potrzeba czasu. Wiesz jak groźny wypadek
miałaś – powiedział ujmując moją twarz w dłonie po czym zaczął się do mnie
przybliżać, a kiedy jego usta miały już dotknąć moich
odwróciłam głowę i odeszłam od niego.
- Nie potrafię,
przepraszam – powiedziałam wlepiając wzrok w moje buty. Czułam się źle, łamałam mu
serce, jeżeli mnie kochał.
- Rozumiem – powiedział, a ja
odwróciłam się do niego. Na jego twarzy widniał smutny uśmiech. Moje
serce zabolało mnie. Podeszłam do niego i pocałowałam go w
policzek. – Chodź kogoś poznasz. – powiedział ciągnąc mnie za rękę. Zeszliśmy na
parter, a w pokoju stali 2 chłopaków i 2 dziewczyny. Nie znałam ich,
albo po prostu ich nie pamiętałam.
- Witaj Angela – powiedział jeden z chłopaków uśmiechając się do mnie
ciepło, spojrzałam na całą czwórkę pytająco.
- Nie poznajesz nas pewnie. Ja to
Alex, to Alison, a to Jake i Blake – powiedziała wysoka
blondynka przedstawiając każdego po klei. – Znamy się od 2 lat.
- Aha, jak pewnie wiecie mam amnezję więc nic nie
pamiętam – powiedziałam śmiejąc się smutno.
- Wiem że pewnie to
dla ciebie trudne – powiedziała Alison – pomożemy ci,
jakby co mów, a służymy rękawami.
- Dziękuje –
powiedziałam, a w tym momencie poczułam się lepiej.
Zaczęłam wierzyć w słowa Jasona. Ale czy to możliwe że jesteśmy razem,
jak ja nic do niego nie czuję? Chyba raczej nie. Dobra Angela
przestań się tym zadręczać.
***
Leżałem na łóżku, a w ręce trzymałem jej zdjęcie. Tęsknie i to
bardzo. Ale jak widać takie jest życie. Nie obwiniam o nic Boga. Po prostu tak musiało być. Nasze
dziecko nigdy nie miało wyjść na świat, a my nigdy nie mieliśmy zażyć szczęścia.
- John pan Lovato pyta się czy wystąpisz w następnym wyścigu –
powiedział Greg wchodząc bez pukania do mojego pokoju. Od czasu jej wypadku pilnuje mnie,
nawet ze mną zamieszkał, bym nie zrobił nic głupiego. Może tak i
lepiej. Przez wszystkie dni od czasu jej śmierci rozmyślałem co zrobię z moja
karierą, ale nie zamierzałem jej przerywać. Dla niej,
dla niej dalej spełniać marzenia.
- Pojadę –
powiedziałem odkładając zdjęcie na półkę i podnosząc się z mojego łóżka. Mój brat uśmiechnął się do mnie, a
ja odwzajemniłem gest. – Dla niej.
- Dla Sophi – powiedział po mnie, a
ja spojrzałem na niego z uśmiechem. Wiem że mu było jej brak
równie tak mocno jak mi. Byli przyjaciółmi. Wielkimi. Tak soma jak Gabriela
i Soph.
***
Po rozmowie z moimi dawnymi
przyjaciółmi uspokoiłam się, ale równie czułam w sobie pustkę. Czułam że czegoś mi
brakuje. Że to nie to, co było przed wypadkiem. Czegoś, albo
powinnam powiedzieć kogoś mi brakuje. Mój mózg mówił uwierz, a serce nie chciało. Tak
jakby zajęte było przez kogoś innego.
- O czym tak myślisz? –
zapytał Jason siadając obok mnie na sofie. Spojrzałam na niego.
- Próbuje sobie coś przypomnieć – oznajmiłam, a on
zacmokał z niezadowolenia, po czym westchnął i spojrzał na mnie
smutno.
- Przecież wiesz –
zaczął, ale ja mu przerwałam.
- Zrozum, to nie jest dla mnie
proste. Chcę mieć wspomnienia, tak samo jak inni. Chce wrócić do
normalnego życia, ale to nie jest proste. Chcę odzyskać tą miłość którą ponoć cię darzyłam. –
powiedziałam, a jego twarz przybrała dziwny wyraz, nie mogłam go
rozszyfrować.
- Zyskasz nowe wspomnienia, a miłość z pewnością się odnowi,
uwierz – powiedział i ujął moją twarz w dłonie po czym lekko pocałował moje usta.
Nie czułam nic, oderwałam się od niego
i wstałam odchodząc w stronę pokoju.
Gdy już tam doszłam rzuciłam się na łóżko, a spod
moich powiek wypłynęło kilka kropel słonych łez. Płakałam. Nie czułam nic do
niego. Serce wpłynęło na mózg, który zaczął mieć wątpliwości. W gnębi duszy
czułam że tu dzieję się coś dziwnego. Coś jest przede mną ukrywane.
Zachowywał się tak jakby chciał bym nic sobie nie przypomniała. Tak
jakby coś ukrywał.
Spojrzałam na moją dłoń gdzie
znajdował się pierścionek. Przyjrzałam się mu dokładnie.
Chciałam by chociaż on przywrócił wspomnienia, ale chcieć i robić to zupełnie inne
pojęcia.
- Czemu akurat ja? Czemu? Czemu
zabrałeś mi tą małą istotkę? – powiedziałam cicho do siebie, a bardziej tam
do góry kładąc ręce na moim brzuchu. Czułam się jak
morderczyni kiedy tylko pomyślałam o tej
malutkiej istotce.
***
Podszedłem do drzwi
za którymi było już ciemno i otworzyłem je wychodząc na taras.
Usiadłem na krześle i spojrzałem w niebo. Miliony gwiazd rozświetlających je
dawało piękny efekt.
- Tęsknie –
szepnąłem w niebo.
***
Podeszłam do okna
i spojrzałam w niebo. Mówi się że jak
przychodzi ochota by w sie spojrzeć znaczy się że ktoś ci
przeznaczony właśnie robi to samo. Nie wiem czemu, ale gwiazdy tej nocy były piękne.
Przymknęłam powieki, a z mojego oka wyleciała z
niewiadomych przyczyn łza, a serce zaczęło wołać z tęsknoty.
Odwróciłam się od okna, a łzy leciały mi już strumieniami. A serce dalej wołało: Tęsknie.
>< ><
Pozornie smutne rozdziały, ale mi
się podobają. Zaczęłam nowe opowiadanie, ale go na razie nie bd publikować. Tak więc jak szkołą? Proszę o
komentowanie.
Do napisania.