czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 14


                               Rozdział 14


4 miesiące później…
Przejrzałam się w lustrze i uśmiechnęłam dostrzegając efekty przygotowań. Pewnie zastanawiacie się co działo się przez te 4 miesiące. Mój ojciec zapisał się na leczenie, pomagaliśmy mu. Teraz jest z nim o wiele lepiej. John dostał zastępstwo na czas leczenia mojego ojca. Ale przyznał mi się że woli mojego ojca.  A co z nami? Jesteśmy szczęśliwi i zakochani. Kiedy przypomnę sobie że gdyby nie to że się opamiętałam, to teraz nie bylibyśmy razem, przechodzą mnie ciarki. Ale nie można gdybać. Prawda?

Poprawi
łam ostatni raz włosy i zeszłam na parter łapiąc pod rękę torebkę. Kiedy opuściłam pokój usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam ze schodów. Wiem że byliśmy na wielu randkach, ale czułam że dziś się coś zdarzy.
Kiedy podchodziłam do drzwi moje serce przyśpieszyło. Zawsze  to robiło gdy podchodziłam do Johna. Może to ta jedyna i prawdziwa miłość? Czemu ja pytam? Przecież to właśnie ta prawdziwa miłość.  Złapałam za klamkę i pociągnęłam drzwi do siebie otwierając je.
- Hej kochanie – powiedział i pocałował mnie.
- Hej – powiedziałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Dobry wieczór – powiedział, spoglądając za moje plecy, spojrzałam do tyłu i spostrzegłam mojego ojca z gazetą.
- Witaj John – powiedział i spojrzał na nas z uśmiechem. Mówił mi że jest z nas dumny, od zawsze wiedział że będziemy razem.
- To idziemy? – zapytałam Johna.
- Tak, idziemy – powiedział i złapał mnie za rękę wyciągając z domu. Zamknęłam je jednym ruchem ręki i poszłam za Johnem. Podeszliśmy do jego samochodu, a przed nim zatrzymaliśmy się. Założyłam ręce na jego kark, a on objął mnie w pasie.
- To gdzie mnie porywasz? – zapytałam patrząc mu w oczy.
- Kto powiedział że porywam, po prostu zgwałcę i porzucę w lesie – powiedział, a w jego głosie słyszałam że żartuję. Trzepnęłam go za to w ramię. – No przecież żartuję.
- Ale nigdy tak nie żartuj – powiedziałam i wpiłam się namiętnie w jego usta. Kiedy się od siebie oderwaliśmy wsiadłam do samochodu, a on zamknął za mną drzwi. Okrążył samochód i sam zajął miejsce kierowcy.
- To powiesz mi gdzie jedziemy? – zapytałam spoglądając na niego zaciekawionym wzrokiem, lubiłam niespodzianki, ale także jak chyba każdy chciałam wiedzieć co się kryje za słowem niespodzianka.  Co takiego mnie czeka?
- Co sądzisz o kolacji na plaży? – zapytał, a ja uśmiechnęłam się, wiedział dobrze że je uwielbiam, uwielbiam plażę.
- Wiesz że ja zawsze i wszędzie – powiedziałam z uśmiechem, a on się zaśmiał pod nosem. Znał mnie bardzo dobrze, wiedział co jak na mnie działa. Wiedział także jak sam na mnie działa, jakie jego gesty rozpalają moje zmysły.

Dojechali
śmy do domu Johna i wysiedliśmy z samochodu. Powiem że przez te 4 miesiące bywałam tu często i to bardzo. Nawet kilka razy nocowałam. Ale proszę bez skojarzeń. Zachowałam swoją cnotę i chcę ją zachować. John o tym wie. Dobrze wiem że w jednoznacznych sytuacjach trudno mu się powstrzymać. Dziewczyny mówiły mi że kiedy odmawia się chłopakowi on może odejść do innej, i że nie powinnam czekać do ślubu. Ale ja nie zmierzam czekać do ślubu, jedynie nie jestem jeszcze gotowa. I zdaję mi się chyba że John nie odszedłby do innej. Prawda? Sam mi powiedział że zaczeka, poczeka aż będę gotowa. 

A co z ch
łopakami? Musieli wrócić na kilka miesięcy do Anglii, jakieś niezałatwione sprawy. Było mi bardzo przykro kiedy powiedzieli że muszą wyjechać.

- Chod
ź – powiedział łapiąc mnie za rękę, a pod wpływem jego siły poszłam za nim. Ciągnął mnie tak, aż do wyjścia na plaże z jego domu. Spostrzegłam za oknem płatki róż. Postarał się.

Otworzy
ł drzwi i przepuścił mnie w przejściu, dostrzegłam że płatki  róż to droga prowadząca w nieznane. Spojrzałam na niego pytająco, a on gestem ręki wskazał bym poszła jej śladem. Po czym złapał mnie za rękę i szedł ze mną jej śladem.
Kiedy doszliśmy do jej krańca moim oczą ukazał się stół, na niej świece, a na około niej serce ze świec.
- To jest piękne – powiedziałam ze łzami w oczach, patrząc na niego. Po czym rzuciłam mu się na szyję.
- To wszystko dla ciebie – szepnął mi do ucha i pocałował  w jego płatek.
- Kocham cię – powiedziałam puszczając jego szyję.
- Ja ciebie też – powiedział, a w tym momencie poczułam jego miękkie wargi na swoich. Po chwili poczułam jego język który drażnił moje podniebienie. Wplotłam ręce w jego włosy mierzwiąc je. A nasze języki tańczyły jeden wielki taniec uczuć. Czułam w nim jego miłość. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie i zasialiśmy do stołu.

Śmialiśmy się i rozmawialiśmy, a co jakiś czas kradliśmy sobie pojedyncze całusy. Aż John nagle spoważniał, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Sophi to nie jest zwykła kolacja – powiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Zaprosiłem cię tu bo mam bardzo ważne dla ciebie pytanie – powiedział, a ja zastanawiałam się czy może chodzić mu o oświadczyny? Ale chyba nie? Przecież dopiero jesteśmy razem 4 miesiące.
- Jakie? – zapytałam, starając by mój głos był naturalny.
- Czy zamieszkałabyś tu ze mną? – zapytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Oczywiście że chciałam, oraz byłam już na tyle dorosła że mogłabym z nim zamieszkać.
- Ja, ja nie wiem co powiedzieć – powiedziałam. – Oczywiście że z tobą zamieszkam. – dodałam i wstałam z krzesła podchodząc do niego i siadając mu na kolanach.
- Nie wiesz jak się cieszę – powiedział i pocałował mnie namiętnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i odwzajemniłam pocałunek.

 Wstali
śmy całując się dalej tak samo namiętnie. John wziął mnie na ręce i zaczął nieść ku domowi. Wiedziałam jaki to ma koniec. Mój chłopak przeniósł mnie przez próg pokoju i położył delikatnie na łóżku, po czym usadowił się na mnie dalej mnie całując. Po chwili poczułam jego ręce na zapięciu mojej sukienki, odpiął  i  zdjął ze mnie zbędny skrawek materiału. Nie byłam mu dłużna więc zajęłam się rozpinaniem jego koszuli. Jeździłam rękoma po jego klatce piersiowej, a wtedy poczułam jego ciepłe ręce na zapiciu stanika. Nagle John zerwał ręce i przestał mnie całować.
- Przepraszam Sophi, wiem że nie powinien, ale to jest silniejsze ode mnie – powiedział wstając, ale ja złapałam go za rękę uniemożliwiając to.
- A kto powiedział że ja tego nie chcę? – zapytałam uśmiechając się, a on odwzajemnił jest i wrócił do poprzednich czynności. Po kilku minutach nie mieliśmy na sobie nic. A nasze ciała, rozgrzane do granic możliwości łączyły się w jedność
                                                                     ***
Napisałam, musiałam troszkę przyśpieszyć akcję. Ale no cóż. Rozdział dedykuję mojej wiernej fance Marlence. Zapraszam do czytania i komentowania. 

Do napisania 

środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 13


                                    Rozdział 13


Otworzyłam oczy, aby po sekundzie je zamknąć z powodu drażliwych promieni słońca. Przetarłam ręką po zamkniętych powiekach i podniosłam się do pozycji siedzącej. Westchnęłam, a na mojej twarzy znajdował się ten sam, wieki uśmiech, co wczoraj. Wstałam i udałam się w stronę mojego okna, odsunęłam firanę i popatrzyłam przez nie. Na dworze było ciepło, tak jak zwykle w słonecznym L.A. Puściłam materiał i ruszyłam w stronę mojej toalety. Wykonałam wszystkie poranne czynności i opuściłam toaletę, wyjęłam z szafki jedną z moich przewiewnych sukienek do kolan. Znów zajęłam łazienkę, odziałam wybraną, przed sekundą sukienkę i umalowałam się. Wzięłam w rękę moją szczotkę i zajęłam się rozczesywaniem moich brązowych włosów. Dzisiejszego dnia postawiłam na naturalnie, rozpuszczone włosy. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się w stronę kuchni.
- To ja idę kochanie – usłyszałam głos mojego ojca –witaj córeczko – powiedział kiedy mnie dostrzegł i opuścił dom.
- Tata poszedł na trening? – zapytałam, otwierając lodówkę i wyjmując z niej dziesięciopak jajek.
- Nie, mówił że musi coś załatwić – poinformowała mnie moja mama, a ja pokiwałam głową w znak, że zrozumiałam.  Wyjęłam z szafki patelnie i wzięłam się za przygotowanie śniadania.
Po zrobieniu i skonsumowaniu posiłku udałam się do mojego pokoju, złapałam za mojego laptopa i położyłam go na łóżku, siadając naprzeciw niego. Kiedy weszłam na pierwszą, lepszą stronę plotkarską, zamarłam.
John Jonas usidlony.!
Przeczytałam nagłówek, a pod nim widniało nasze zdjęcie, wiedziałam że to oznacza koniec dotychczasowego życia, ale z takim chłopakiem jak John musiałam się do tego przyzwyczaić. Westchnęłam głośno i zamknęłam laptopa, ówcześnie go wyłączając. Te żmije zwane mediami, potrafią zepsuć humor jednym głupim artykułem. Wstałam z łóżka i złapałam za mój Iphon.
Hej kochanie ;*
Wysłałam mu sms i położyłam komórkę na łóżku, na które po chwili usiadłam. Siedziałam tak, aż usłyszałam dziwię oznajmiający: Nowa wiadomość tekstowa. Złapałam za aparat i otworzyłam wiadomość.
Hej skarbie, widziałaś?
Nacisnęłam przycisk „Odpisz” i wystukałam odpowiedź:
Widziałam…
Odpisałam i odrzuciłam telefon, opadłam na łóżko z głośnym westchnięciem, ale na mojej twarzy nie widniał żaden grymas, ale uśmiech.  Ale po chwili znikł z mojej twarzy, a w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, nie chciałam być znana jako ta co „usidliła” Johna Jonasa. Wszyscy będą mówili że jestem z nim dla kasy, ale przecież to nie tak, my się kochaliśmy, ale te hieny napiszą tylko to co chcą.
Po usłyszeniu charakterystycznego dzwonka, wyciągnęłam rękę w celu poszukiwania mojego telefonu. Złapałam za urządzenie i włączyłam odczytywanie wiadomości.
Spotkamy się?
Uśmiechnęłam się i odpisałam mu że tak, czym prędzej wstałam z mojego łoża i podeszłam do lustra, przejrzałam się w nim i poprawiłam się. Złapałam za błyszczyk leżący na komodzie obok lustra i przejechałam nim po dolnej wardze, zacisnęłam usta i rozprowadziłam kosmetyk po całych ustach.
Spojrzałam na łóżko i dostrzegłam świecący się wyświetlacz, mojego aparatu komórkowego, złapałam za urządzenie i odczytałam wiadomość, jaką wysłał mi mój chłopak.
To za 10 minut przed twoim domem. Kocham cię ;*
Uśmiechnęłam się i złapałam za torebkę, która wisiała na uchwycie szafy. Włożyłam do niej moją komórkę i zapięłam suwak. Zawiesiłam ją na ramieniu i wolnym krokiem zeszłam ze schodów.
- Spotykanie z Johnem? – zapytała moja mama, nie wiedziałam skąd ona wszystko wie.
- Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
- Widać to po wyrazie twarzy, a poza tym, jestem twoją matką Sophi – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Cześć kochanie – powiedziałam kiedy spostrzegłam sylwetkę mojego chłopaka.
- Cześć – powiedział i musnął mnie w usta – Dzień dobry – powiedział do mojej matki. 
- Witaj John – powiedziała i posłała nam miły uśmiech, a po chwili wróciła do swoich zadań.
- To gdzie idziemy? – zapytałam, spoglądając na niego.
- Zobaczysz – powiedział z tajemniczym uśmieszkiem, pociągnął mnie za rękę w stronę jego samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Oparłam się o drzwi i z uśmiechem spoglądałam o mijające nas, postacie, widoki oraz pojazdy. Po chwili nasz pojazd się zatrzymał, a ja spojrzałam w przednią szybę, dostrzegłam czerwone siwiało, odkręciłam głowę i wróciłam do podziwiania widoków.
Dostrzegłam klinikę specjalistyczną,  której leczą się ludzie uzależnieni. Najdziwniejsze było to co dostrzegłam na parkingu, był tam nasz, raczej samochód mojego ojca. Potrząsnęłam głową, gdyż pomyślałam że mi się przywidziało, ale po otworzeniu oczu zobaczyłam to samo co po zamknięciu.
- Stój! – krzyknęłam kiedy John ruszył, a on gwałtownie zahamował.
- Oszalałaś?! – krzyknął, a w jego oczach zobaczyłam gniew, wiedziałam że takie zachowanie może doprowadzić do wypadku.
- Przepraszam, zaparkuj przed tamtą kliniką – powiedziałam, a on spojrzał na mnie z pytaniem w oczach, za nami można było usłyszeć klaksony rozgniewanych kierowców.
- Muszę coś sprawdzić- powiedziałam, a on odpalił silnik i pojechał w stronę parkingu. Wjechał na teren posesji i zaparkował.
- Wytłumaczysz mi co się tu dzieje? – zapytał spoglądając na mnie z pytajnikiem na twarzy.
- Tu jest samochód mojego ojca – poinformowałam go i wskazałam na znany mi pojazd.
- Fatycznie – powiedział – chyba nie myślisz że..
- Nie wiem John – powiedziałam i spojrzałam na niego smutno. – Ale to wszystko wyjaśnia.
Dostrzegłam mojego ojca wychodzącego z budynku, szybko wysiadłam z pojazdu i ruszyłam ku mojemu ojcu, za sobą słyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi.
- Co ty tutaj robisz tato? – zapytałam, a on podskoczył z przerażenia, najwidoczniej nie spodziewał się mnie tu.
- Sophi , co ty tu – zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie pytaj co ja tu robię, ale odpowiedz co ty tu robisz – powiedziałam.
- Zaraz wyjaśnię – zaczął spokojnie.
- Nie mów że się uzależniłeś, że bierzesz ! – gniew przemawiał przeze mnie, tata spuścił głowę, a ja pokręciłam głową z rozczarowania.
- Uzależniłem się Sophi, ale od alkoholu, jestem alkoholikiem – powiedział, a w jego głosie czułam wstyd, nie spodziewałam się tego po nim, po człowieku co tak mówił nam jaki alkohol zły, co umiał zachować umiar.
- Jak to się stało? – zapytałam nie patrząc na niego.
- Po  śmierci Brada, nie umiałem zapomnieć, a alkohol mi pomagał – powiedział, a z moich oczu wypływały łzy, to mi mówili że Bradowi tam lepiej, że źle robię łamiąc się.
- Mama wie? – zapytałam
- Powiedziałem jej dziś rano – powiedział, a ja zastanawiałam się czemu nam o tym nie powiedział, nie wiedziałam że te jego stany to był po prostu kac, lub był pijany.
- Czemu nam nie powiedziałeś? – zapytałam, a po moich policzkach leciały strumienie łez, nie wiem czemu, po prostu leciały.
- Bo się wstydziłem – powiedział – byłem u lekarza i powiedział że jeśli nie przestane pić to umrę, nie chciałem do tego dopuścić więc przyszedłem tutaj.
- Ale czemu nie powiedziałeś nam o tym, wcześniej, pomoglibyśmy ci – powiedziałam.
- Nie wiem Sophi – powiedział, a ja podeszłam do niego i tak po prostu wtuliłam się w niego.
- Pomożemy ci tato – powiedziałam, a on pogłaskał mnie po głowie. Wiedziałam że przygląda nam się John i zastanawiałam się co on teraz myśli.
- Dziękuje córeczko – powiedział i pocałował mnie w czoło. – Szanuj ją John. To bardzo wrażliwa dziewczyna.
- Wiem proszę pana, nie umiałbym jej skrzywdzić. – powiedział, a ja wyswobodziłam się z uścisku ojca i otarłam policzki mokre od łez. Podeszłam do mojego chłopaka, a on objął mnie w pasie i pocałował w czoło. Spojrzałam na mojego ojca, uśmiechał się na nasz widok, wsiadł do samochodu i opuścił teren kliniki.
- Musimy mu pomóc – powiedziałam.
- Masz rację, on nie może tak po prostu poddać się uzależnieniu – powiedział zaciskając uścisk w moim pasie, podniósł moją głowę jedną ręką tak bym spojrzała mu w oczy – to silny facet, da radę.
- Wiem 0 tym – powiedziałam, a John pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i wyswobodziłam się z jego uścisku, wsiadłam do pojazdu, a po chwili byliśmy znów w drodze. Znów patrzyłam przez okno, ale tym razem na niego, w głębi serca czułam ulgę, na początku myślałam że jest on poważnie chory, ze umrze, zostawiając nas tak samo jak Brad. W myślach prosiłam także mojego brata o pomoc tam na górze. By w jakiś sposób pomógł tacie zapomnieć o alkoholu.
- To tu – głos Johna wzbudził mnie z zamyślenia, odwróciłam się do niego i posłałam mu uśmiech. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi pojazdu, moim oczom ukazała się kolejny raz plaża, spojrzałam z pytaniem na Johna, a on złapał mnie za rękę i zaprowadził w nieznanym mi kierunku.
- Chciałbym ci coś pokazać – powiedział i pociągnął mnie dalej. Po chwili moim oczą ukazała się piękna willa. Była bardzo blisko oceanu.
- Tutaj od jutra zamieszkam, a w przyszłości bo kto wie, może i my razem z dziećmi – powiedział obejmując mnie od tyłu.
- Masz dość mieszkania z rodzicami? – zapytałam, spoglądając na niego z  uśmiechem. 
- Nie, ale mam już 23 lata, chyba wypadałoby zamieszkać samemu? – powiedział spoglądając na mnie.
- Wypadałoby – powiedziałam przyznając mu rację.
- Mam wieczorem niespodziankę dla ciebie – powiedział.
- Jaką? – zapytałam ciekawa.
- Gdybym powiedział to nie byłaby to niespodzianka – powiedział – nie przeszkadzają ci media? – zapytał widocznie zmartwiony całą poranną sytuacją.
- Prędzej czy później i tak by się o nas dowiedzieli – powiedziałam podchodząc do niego bliżej.
- Masz rację – powiedział, a po chwili wpił się w moje usta, a pomiędzy nami nie było żadnej przerwy.
- Kocham cię – powiedziałam odrywając się od niego.
- Ja ciebie też – powiedział muskając moje usta.
                                                                ***
- Zamknij oczy – szepnął do mnie na uch John, a ja to zrobiłam, ale po chwili otworzyłam jedno oko.
- Nie podglądaj – powiedział i ustał za mną, zakrywając mi oczy, w takiej pozycji szliśmy, aż mój chłopak nas nie zatrzymał.
- Otwórz oczy – powiedział mi na ucho, a ja zrobiłam to co powiedział. Moim oczą ukazał się stolik oświetlony świecami stojącymi na nim oraz na około niego.
- Ale tu pięknie – powiedziałam – Dziękuje – rzuciłam mu się na szyję, a on się zaśmiał.
- Uważaj bo mnie udusisz – powiedział, a ja go puściłam – i nie masz za co dziękować.

***
Powiem jedno: Wow ile ja napisałam ! Nigdy tyle nie napisałam, jestem dumna z siebie. dedykuje go Mrs_Lovatic.