środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 13


                                    Rozdział 13


Otworzyłam oczy, aby po sekundzie je zamknąć z powodu drażliwych promieni słońca. Przetarłam ręką po zamkniętych powiekach i podniosłam się do pozycji siedzącej. Westchnęłam, a na mojej twarzy znajdował się ten sam, wieki uśmiech, co wczoraj. Wstałam i udałam się w stronę mojego okna, odsunęłam firanę i popatrzyłam przez nie. Na dworze było ciepło, tak jak zwykle w słonecznym L.A. Puściłam materiał i ruszyłam w stronę mojej toalety. Wykonałam wszystkie poranne czynności i opuściłam toaletę, wyjęłam z szafki jedną z moich przewiewnych sukienek do kolan. Znów zajęłam łazienkę, odziałam wybraną, przed sekundą sukienkę i umalowałam się. Wzięłam w rękę moją szczotkę i zajęłam się rozczesywaniem moich brązowych włosów. Dzisiejszego dnia postawiłam na naturalnie, rozpuszczone włosy. Wyszłam z pomieszczenia i udałam się w stronę kuchni.
- To ja idę kochanie – usłyszałam głos mojego ojca –witaj córeczko – powiedział kiedy mnie dostrzegł i opuścił dom.
- Tata poszedł na trening? – zapytałam, otwierając lodówkę i wyjmując z niej dziesięciopak jajek.
- Nie, mówił że musi coś załatwić – poinformowała mnie moja mama, a ja pokiwałam głową w znak, że zrozumiałam.  Wyjęłam z szafki patelnie i wzięłam się za przygotowanie śniadania.
Po zrobieniu i skonsumowaniu posiłku udałam się do mojego pokoju, złapałam za mojego laptopa i położyłam go na łóżku, siadając naprzeciw niego. Kiedy weszłam na pierwszą, lepszą stronę plotkarską, zamarłam.
John Jonas usidlony.!
Przeczytałam nagłówek, a pod nim widniało nasze zdjęcie, wiedziałam że to oznacza koniec dotychczasowego życia, ale z takim chłopakiem jak John musiałam się do tego przyzwyczaić. Westchnęłam głośno i zamknęłam laptopa, ówcześnie go wyłączając. Te żmije zwane mediami, potrafią zepsuć humor jednym głupim artykułem. Wstałam z łóżka i złapałam za mój Iphon.
Hej kochanie ;*
Wysłałam mu sms i położyłam komórkę na łóżku, na które po chwili usiadłam. Siedziałam tak, aż usłyszałam dziwię oznajmiający: Nowa wiadomość tekstowa. Złapałam za aparat i otworzyłam wiadomość.
Hej skarbie, widziałaś?
Nacisnęłam przycisk „Odpisz” i wystukałam odpowiedź:
Widziałam…
Odpisałam i odrzuciłam telefon, opadłam na łóżko z głośnym westchnięciem, ale na mojej twarzy nie widniał żaden grymas, ale uśmiech.  Ale po chwili znikł z mojej twarzy, a w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, nie chciałam być znana jako ta co „usidliła” Johna Jonasa. Wszyscy będą mówili że jestem z nim dla kasy, ale przecież to nie tak, my się kochaliśmy, ale te hieny napiszą tylko to co chcą.
Po usłyszeniu charakterystycznego dzwonka, wyciągnęłam rękę w celu poszukiwania mojego telefonu. Złapałam za urządzenie i włączyłam odczytywanie wiadomości.
Spotkamy się?
Uśmiechnęłam się i odpisałam mu że tak, czym prędzej wstałam z mojego łoża i podeszłam do lustra, przejrzałam się w nim i poprawiłam się. Złapałam za błyszczyk leżący na komodzie obok lustra i przejechałam nim po dolnej wardze, zacisnęłam usta i rozprowadziłam kosmetyk po całych ustach.
Spojrzałam na łóżko i dostrzegłam świecący się wyświetlacz, mojego aparatu komórkowego, złapałam za urządzenie i odczytałam wiadomość, jaką wysłał mi mój chłopak.
To za 10 minut przed twoim domem. Kocham cię ;*
Uśmiechnęłam się i złapałam za torebkę, która wisiała na uchwycie szafy. Włożyłam do niej moją komórkę i zapięłam suwak. Zawiesiłam ją na ramieniu i wolnym krokiem zeszłam ze schodów.
- Spotykanie z Johnem? – zapytała moja mama, nie wiedziałam skąd ona wszystko wie.
- Skąd wiesz? – zapytałam zdziwiona.
- Widać to po wyrazie twarzy, a poza tym, jestem twoją matką Sophi – powiedziała, patrząc na mnie z uśmiechem. W tym momencie usłyszałam dźwięk dzwonka. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je.
- Cześć kochanie – powiedziałam kiedy spostrzegłam sylwetkę mojego chłopaka.
- Cześć – powiedział i musnął mnie w usta – Dzień dobry – powiedział do mojej matki. 
- Witaj John – powiedziała i posłała nam miły uśmiech, a po chwili wróciła do swoich zadań.
- To gdzie idziemy? – zapytałam, spoglądając na niego.
- Zobaczysz – powiedział z tajemniczym uśmieszkiem, pociągnął mnie za rękę w stronę jego samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu i pojechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Oparłam się o drzwi i z uśmiechem spoglądałam o mijające nas, postacie, widoki oraz pojazdy. Po chwili nasz pojazd się zatrzymał, a ja spojrzałam w przednią szybę, dostrzegłam czerwone siwiało, odkręciłam głowę i wróciłam do podziwiania widoków.
Dostrzegłam klinikę specjalistyczną,  której leczą się ludzie uzależnieni. Najdziwniejsze było to co dostrzegłam na parkingu, był tam nasz, raczej samochód mojego ojca. Potrząsnęłam głową, gdyż pomyślałam że mi się przywidziało, ale po otworzeniu oczu zobaczyłam to samo co po zamknięciu.
- Stój! – krzyknęłam kiedy John ruszył, a on gwałtownie zahamował.
- Oszalałaś?! – krzyknął, a w jego oczach zobaczyłam gniew, wiedziałam że takie zachowanie może doprowadzić do wypadku.
- Przepraszam, zaparkuj przed tamtą kliniką – powiedziałam, a on spojrzał na mnie z pytaniem w oczach, za nami można było usłyszeć klaksony rozgniewanych kierowców.
- Muszę coś sprawdzić- powiedziałam, a on odpalił silnik i pojechał w stronę parkingu. Wjechał na teren posesji i zaparkował.
- Wytłumaczysz mi co się tu dzieje? – zapytał spoglądając na mnie z pytajnikiem na twarzy.
- Tu jest samochód mojego ojca – poinformowałam go i wskazałam na znany mi pojazd.
- Fatycznie – powiedział – chyba nie myślisz że..
- Nie wiem John – powiedziałam i spojrzałam na niego smutno. – Ale to wszystko wyjaśnia.
Dostrzegłam mojego ojca wychodzącego z budynku, szybko wysiadłam z pojazdu i ruszyłam ku mojemu ojcu, za sobą słyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi.
- Co ty tutaj robisz tato? – zapytałam, a on podskoczył z przerażenia, najwidoczniej nie spodziewał się mnie tu.
- Sophi , co ty tu – zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie pytaj co ja tu robię, ale odpowiedz co ty tu robisz – powiedziałam.
- Zaraz wyjaśnię – zaczął spokojnie.
- Nie mów że się uzależniłeś, że bierzesz ! – gniew przemawiał przeze mnie, tata spuścił głowę, a ja pokręciłam głową z rozczarowania.
- Uzależniłem się Sophi, ale od alkoholu, jestem alkoholikiem – powiedział, a w jego głosie czułam wstyd, nie spodziewałam się tego po nim, po człowieku co tak mówił nam jaki alkohol zły, co umiał zachować umiar.
- Jak to się stało? – zapytałam nie patrząc na niego.
- Po  śmierci Brada, nie umiałem zapomnieć, a alkohol mi pomagał – powiedział, a z moich oczu wypływały łzy, to mi mówili że Bradowi tam lepiej, że źle robię łamiąc się.
- Mama wie? – zapytałam
- Powiedziałem jej dziś rano – powiedział, a ja zastanawiałam się czemu nam o tym nie powiedział, nie wiedziałam że te jego stany to był po prostu kac, lub był pijany.
- Czemu nam nie powiedziałeś? – zapytałam, a po moich policzkach leciały strumienie łez, nie wiem czemu, po prostu leciały.
- Bo się wstydziłem – powiedział – byłem u lekarza i powiedział że jeśli nie przestane pić to umrę, nie chciałem do tego dopuścić więc przyszedłem tutaj.
- Ale czemu nie powiedziałeś nam o tym, wcześniej, pomoglibyśmy ci – powiedziałam.
- Nie wiem Sophi – powiedział, a ja podeszłam do niego i tak po prostu wtuliłam się w niego.
- Pomożemy ci tato – powiedziałam, a on pogłaskał mnie po głowie. Wiedziałam że przygląda nam się John i zastanawiałam się co on teraz myśli.
- Dziękuje córeczko – powiedział i pocałował mnie w czoło. – Szanuj ją John. To bardzo wrażliwa dziewczyna.
- Wiem proszę pana, nie umiałbym jej skrzywdzić. – powiedział, a ja wyswobodziłam się z uścisku ojca i otarłam policzki mokre od łez. Podeszłam do mojego chłopaka, a on objął mnie w pasie i pocałował w czoło. Spojrzałam na mojego ojca, uśmiechał się na nasz widok, wsiadł do samochodu i opuścił teren kliniki.
- Musimy mu pomóc – powiedziałam.
- Masz rację, on nie może tak po prostu poddać się uzależnieniu – powiedział zaciskając uścisk w moim pasie, podniósł moją głowę jedną ręką tak bym spojrzała mu w oczy – to silny facet, da radę.
- Wiem 0 tym – powiedziałam, a John pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i wyswobodziłam się z jego uścisku, wsiadłam do pojazdu, a po chwili byliśmy znów w drodze. Znów patrzyłam przez okno, ale tym razem na niego, w głębi serca czułam ulgę, na początku myślałam że jest on poważnie chory, ze umrze, zostawiając nas tak samo jak Brad. W myślach prosiłam także mojego brata o pomoc tam na górze. By w jakiś sposób pomógł tacie zapomnieć o alkoholu.
- To tu – głos Johna wzbudził mnie z zamyślenia, odwróciłam się do niego i posłałam mu uśmiech. Złapałam za klamkę i otworzyłam drzwi pojazdu, moim oczom ukazała się kolejny raz plaża, spojrzałam z pytaniem na Johna, a on złapał mnie za rękę i zaprowadził w nieznanym mi kierunku.
- Chciałbym ci coś pokazać – powiedział i pociągnął mnie dalej. Po chwili moim oczą ukazała się piękna willa. Była bardzo blisko oceanu.
- Tutaj od jutra zamieszkam, a w przyszłości bo kto wie, może i my razem z dziećmi – powiedział obejmując mnie od tyłu.
- Masz dość mieszkania z rodzicami? – zapytałam, spoglądając na niego z  uśmiechem. 
- Nie, ale mam już 23 lata, chyba wypadałoby zamieszkać samemu? – powiedział spoglądając na mnie.
- Wypadałoby – powiedziałam przyznając mu rację.
- Mam wieczorem niespodziankę dla ciebie – powiedział.
- Jaką? – zapytałam ciekawa.
- Gdybym powiedział to nie byłaby to niespodzianka – powiedział – nie przeszkadzają ci media? – zapytał widocznie zmartwiony całą poranną sytuacją.
- Prędzej czy później i tak by się o nas dowiedzieli – powiedziałam podchodząc do niego bliżej.
- Masz rację – powiedział, a po chwili wpił się w moje usta, a pomiędzy nami nie było żadnej przerwy.
- Kocham cię – powiedziałam odrywając się od niego.
- Ja ciebie też – powiedział muskając moje usta.
                                                                ***
- Zamknij oczy – szepnął do mnie na uch John, a ja to zrobiłam, ale po chwili otworzyłam jedno oko.
- Nie podglądaj – powiedział i ustał za mną, zakrywając mi oczy, w takiej pozycji szliśmy, aż mój chłopak nas nie zatrzymał.
- Otwórz oczy – powiedział mi na ucho, a ja zrobiłam to co powiedział. Moim oczą ukazał się stolik oświetlony świecami stojącymi na nim oraz na około niego.
- Ale tu pięknie – powiedziałam – Dziękuje – rzuciłam mu się na szyję, a on się zaśmiał.
- Uważaj bo mnie udusisz – powiedział, a ja go puściłam – i nie masz za co dziękować.

***
Powiem jedno: Wow ile ja napisałam ! Nigdy tyle nie napisałam, jestem dumna z siebie. dedykuje go Mrs_Lovatic. 

3 komentarze:

  1. Też jestem z ciebie dumna ;* Rozdział jest świetny <3 Ale przecież nie muszę Ci tego mówić ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Długi, długi ;) Aww Joe jest taki kochanyyyy <33
    + dziękuje! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah zapowiada się romantyczna kolacja, jak ja bardzo był chciała znaleźć się teraz na tej plaży ;)Mam, nadzieję, że Sophi poradzi sobie z prawdą o jej ojcu, oby udało jej się mu pomóż. Alkoholizm to straszne uzależnienie :( Przynajmniej ma przy sobie Joe'go , który bardzo ją wspiera. Oby między nimi nic się nie popsuło :) Notka cudowna, niesamowita, genialna, rewelacyjna, po prostu piękna. Ale w twoim wykonaniu nie ma innych rozdziałów :) Czekam na ciąg dalszy tej historii.

    OdpowiedzUsuń