Rozdział 20
- Oto jeden z naszych najlepszych
domów – powiedziała kobieta, a ja uśmiechnęłam się do niej
lekko. Chciałam zacząć wszystko od nowa. Nowy dom, tożsamość. Alison
pomogła mi trochę finansowo, gdyż nie miałam ani
centa. Rozglądałam się po pomieszczeniu, na pierwszy rzut oka wydawało się piękne.
Kuchnia przestronna, z gotowym już wyposażeniem. Składającym się z szafek
koloru jasno brązowego. Blat był brudno biało z
kamyczkami. Wykonany z marmuru.
- Oto salon – powiedziała kobieta,
a ja weszłam za nią do beżowego pomieszczenia. Znajdowały się w nim białe sofy i
fotele w tym samym kolorze. Naprzeciw kanapy stał stolik do
kawy, a przed nim duży telewizor. Cały dom był już
umeblowany, z pewnością skutkiem była właśnie wysoka cena, którą już znałam. Do tego
dom leżał w jednej z dobrych dzielnic L.A.
- Biorę –
powiedziałam do kobiety, która patrzyła na mnie z tym samym uśmiechem,
wiedziałam, że był on firmowy. Cena tego domu nie była, aż tak wysoka
jak na tak piękny dom.
- Płaci pani
teraz, czy po przeprowadzce? – zapytała, a ja westchnęłam jedynie
cicho i spojrzałam na kobietę.
- Nie mam poprzenosić, rzeczy
które miałam przewieść już tu są, więc płace teraz. – powiedziałam i wyjęłam z
portfela książeczkę czekową. Wpisałam na nią potrzebną kwotę i złożyłam czytelny podpis. Wyrwałam karteczkę i podałam ją kobiecie.
Ona uśmiechnęła się jedynie i opuściła, już mój dom.
Alison powiedziała, że pomoże mi w nowym starcie, a za dom nie muszę oddawać, gdyż sama zamierzała sobie
kupić coś z dala od Jasona. Tak, to prawda Al będzie moją współlokatorką.
Wybrałam numer
przyjaciółki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- I co? – zapytała kiedy skończyły się nieszczęsne pikania.
- Mam, to ten na Wewerly 29 –
powiedziałam do słuchawki.
- To świetnie, też mi się podobał i poprosiłam tą kobietę by jako
pierwszy dom pokazała ci ten – oznajmiła, a ja uśmiechnęłam się lekko.
Jaka ja przewidywalna. – Będę jutro
wieczorem, muszę się jeszcze spakować itd. – oznajmiła.
- Dobrze – odpowiedziałam, a
po drugiej stronie usłyszałam jedynie dźwięk przerywanego połączenia. Odłożyłam aparat
do kieszeni, tam gdzie był przed zadzwonieniem do Alison. Po czym postanowiłam udać się do
tutejszego parku.
Opuściłam mój nowy
dom i udałam się do parku na tutejszej ulicy, nie bałam się, że ktoś z dawnych
przyjaciół mnie spotka. Przed zamieszkaniem tu Alison zabrała mnie do
stylisty i zmieniłam mój wygląd. Skróciłam lekko włosy i przemalowałam je na ciemny brąz, oraz
zrobiono mi grzywkę. Styl także został zmieniony, a pomyśleć że styliści zdążyli z
wszystkim w 3 godziny. Ile czasu już znam, prawdę? 3 dni,
przez te wszystkie dni zdążyłam zmienić się nie do poznania. Zrobiłam sobie tatuaż, choć w dawnym życiu przysięgałam że nigdy
tego nie zrobię. Co przyczyniło się do zmiany
zdania? Chciałam by pod żadnym pozorem nie wydało się kim tak
naprawdę jestem. Do czego niby miałam wracać? John
znalazł sobie nową dziewczynę, a samo to że wszyscy myślą że nie żyję. Co by sobie pomyśleli? Z pewnością
znienawidziliby mnie i nie dali wytłumaczyć okoliczności całego
zdarzenia.
Szłam
chodnikiem w znanym mi kierunku, pamiętam jak 3 lata temu wybrałam się w przejażdżkę z Johnem.
Właśnie w tym
parku mieliśmy jeden z naszych postojów. W pewnym momencie obok mnie z
dużą prędkością przejechał czarny samochód. Był to jeden z modelów Mazdy. Samochód
zatrzymał się obok mnie, a ja poszłam dalej, nie zważając na
samochód.
- Panienka nowa? – zapytał brunet
wychylający się z pojazdu, który jechał w krok ze mną. Wywróciłam oczyma i
szłam dalej, nie zważając na
osobników. – Czyżby panna nieśmiała? – prychnęłam.
- Żałosne, super
bryka i wydaje wam się że to niezły podryw. – odpowiedziałam z ironią – Jak się nie mylę model Rx8
– powiedziałam, a oni wyszczerzyli oczy. Pewnie wydawało im się że jestem
jedną z tych dziewczyn nie znających się na
samochodach, a zważających jedynie na swoje paznokcie.
- Widzę że pani
obcyka w tych sprawach – odpowiedział, a mi przed oczyma stanął tor. Pamiętam jak to ścigałam się z Bradem.
Pamiętam także jak mówił że będę jego konkurencją. To były dobre
czasy. Te wszystkie wspólne zabawy, wygłupy. Nawet kłótnie. Byle
z nim, byle z bratem którego tak bardzo kochałam.
- Wychowywałam się przy
samochodach – odpowiedziałam.
- Tata miał warsztat?
– zadał pytanie z chytrym uśmieszkiem. Wiedziałam że to tylko
preteksty do rozmowy.
- Nie, był trenerem –
oznajmiłam i odeszłam z gracją. Ale moi byli rozmówcy nie dali mi tego uczynić i jak prześladowcy
jechali za mną.
- O, może znamy –
powiedział, a mi przed oczyma stanął profil mojego ojca. W
oczach zakręciły się kropelki, a ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem. Tęskniłam za nim,
ale wiedziałam że nie mogę wrócić.
- Myślę, że nie. Nie
był zbyt znany, tak w ogóle nie z tego kraju – wytłumaczyłam szybko,
ci co mnie dobrze znali mogli powiedzieć, że skłamałam.
- To może panienka
pokaże nam jak jeździ? – zapytał wychodząc wraz ze
swoimi towarzyszami z pojazdu. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem, a on
kiwnął głową w stronę samochodu.
- No chodź, nie krępuj się –
powiedział i podał mi kluczyki – chcę zobaczyć jak jeździsz, więcej nie będę chciał. –
Powiedział, a ja wzięłam w ręce jego kluczyki. Wsiadłam do pojazdu i przejechałam rękoma po
kierownicy, mogłam przysiąść, że w oczach miałam iskierki radości. Wsadziłam kluczyki
do stacyjki i odpaliłam silnik. Kiedy czułam jak pod moją wodzą znajduję się pojazd,
czułam się wolna. Przejechałam na około parku z
dość szybką szybkością i z wielkim stylem zaparkowałam obok właścicieli
samochodu.
- Wow – powiedział osobnik,
którego imienia jeszcze nie znałam – widać że masz to
we krwi – powiedział, a ja podałam mu kluczki – tak w ogóle jestem Clark – powiedział
podając mi rękę.
- So..Anabel – poprawiłam się szybko i ścisnęłam jego dłoń, muszę unika
takich sytuacji. Bo co jeżeli wygadałabym się? Spojrzałam na twarz Clarka, przypominał mi kogoś, ale nie
umiałam powiedzieć kogo. Pewnie fakty sprzed wypadku jeszcze nie wróciły do mojej łepetyny.
- Ja muszę już iść –
powiedziałam szybko i zostawiłam chłopaków przy
ich samochodzie. Szłam po parkowych alejkach. Wspominając. Tęskniłam za
wszystkimi, za rozmowami z Gabrielą, za moimi rodzicami, a najbardziej
za Johnem. Za jego czułym dotykiem, jego miękkimi ustami w których mogłam zatopić swoje
usta. Ale przecież oni mają już inne życie, a John ma nową ukochaną.
<John>
Siedziałem i
analizowałem to co miało miejsce w ostatnim miesiącu. Poznałem Ashley,
która sprawiła że znów zaznałem szczęścia. Dzięki której przestałem cierpieć i uznałem że życie ma
prawo biec dalej nawet po śmierci ukochanej osoby. Przecież mam prawo
do szczęścia. To że znalazłem nowe szczęście nie oznacza że zapomniałem o Sophi.
Wziąłem w dłonie
ostatnie pudło z jej rzeczami i zaniosłem je na strych. Nie robiłem tego
przez trzy lata. Zatrzymałem się wtedy na pierwszym pudle. Teraz wiedziałem że jej
ciuchy, kosmetyki, biżuteria niczego nie zmienią. Ona i tak umarła, została w tamtym świecie na
zawsze. Może tam będzie jej lepiej. Może zazna szczęścia
duchowego.
Kiedy wszystkie jej rzeczy znalazły się już na
strychu, włączyłem telewizor i przeskakiwałem po kanałach. W końcu
zrezygnowałem i zostawiłem na jakimś programie sportowym.
- Jeson Tomilson wygrał kolejny wyścig – usłyszałem, a moje
gardło wydało z siebie cichy śmiech. Pamiętam jak
kiedyś kłóciliśmy się o Sophi. Wszystkie wspomnienia, które bolały teraz
wywoływały na mojej twarzy lekki uśmiech. Ona była moją jedyną, która mogła przywołać na mojej
twarzy uśmiech, ale kiedy jej zabrakło on znikł jak i ona.
Na zawsze, a moja twarz nie przybierała już uśmiechu. Aż do teraz,
aż do momentu
kiedy poznałem Ashley. Myślę że ona by
tego chciała, bym znalazł sobie nową ukochaną i żył dalej. Nie
cierpiał.
*****
Ludzie wróciłam ! Nowe
pomysły zrodziły sie w mojej głowie, jak i na opowiadania jak i na
rozdziały. Miałam odchodzić, ale jak widać mam nowe pomysły. Jak wam
podoba się to na górze? Mnie dość. Zapraszam na mojego nowego
bloga i proszę o komentarze http://sell-yourself-for-life.blogspot.com/ .
Do napisania ;)
Świetny rozdział . Mam nadzieję że John i Anabel (Sophi) się spotkają i będą w końcu razem , a jak nie to zabiję !
OdpowiedzUsuńw końcu nowy a ja tyle na niego czekałam ;)
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział .. dobrze, że Alison pomaga Anabel {Sophi} ...
Ale mam nadzieje, że Gaby i Sophi wkrótce sie spotkaja a juz zwłaszcza ona i John:)
W końcu!!! Mam nadzieję że wena dalej będzie Ci sprzyjać i napiszesz szybko coś na look
OdpowiedzUsuńPS: Rozdział jest świetny ;)
już nie lubię ashley... zaraz... ja nigdy nie lubiłam tej "drugiej" dziewczyny. no wiesz ona żyje, on myśli że ona nie żyje, ale jednak ona żyje, ale on ma inną ale to nie jest zle, bo on myśli że ona nie żyje więc może mieć kogoś, a ona nie ma mu tego za złe bo ona wie że on myśli że ona nie żyje, a ona żyje... heh... Nisia streścisz mi bloga medicatus_hope? -Jasne. To jest tak ona żyła, on tez żył i ta inna tez żyła ale oni się nie znali, później ona dalej żyla, ale jednak nie żyła, znaczy sie żyła ale wszyscy myśleli że nie żyje, i on też tak myślał. i on miał iną bo ona nie żyła, ale ona żyła.
OdpowiedzUsuńsuper ! WerkQ
OdpowiedzUsuń