poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 1


                        10 lat wcześniej
Mała dziewczynka siedziała na schodach i wypłakiwała się po tym co powiedziała jej mama. Po chwili usłyszała kroki, popatrzyła się w tamtą stronę i zobaczyła swojego przyjaciela Johna. Przetarła swoją drobną rączką oczy. Przyjaciel podszedł do niej.
- Co się stało Soph- zapytał przyjaciel zaniepokojony tym co mogło się stać z jego przyjaciółką. Przetarł rękami jej policzki.
- John ja… - zaszlochała – ja wyjeżdżam
- Nie smutaj się przecież wrócisz – powiedział do niej by ją uspokoić
- Właśnie nie, wyprowadzam się do Anglii – gorzko zapłakała, w oczach jej przyjaciela ukazały się łzy
- Ale jak to do Anglii? – zapytał zaskoczony
- Tata znalazł tam prace i jedziemy, ma trenować rajdowców jak sam już nie jeździ – powiedziała – ale ja nie chcę jechać czy oni tego nie rozumieją
- Soph obiecaj mi że choćbyś wyjechała to nie zapomnisz o mnie – powiedział patrząc jej w oczy
- Nie zapomnę – powiedziała jakby była to ważna przysięga, bo dla nich była to bardzo ważna przysięga
Następny dzień
- Żegnaj John – wyszeptała w szybę machając do przyjaciela, po chwili straciła go z oczu
- Nigdy nie zapomnę, ponieważ cię kocham – powiedziała cicho do siebie
10 lat później
Wzięłam pudło i zaniosłam je do domu, mojego, a raczej naszego nowego domu. Popatrzyłam na to co mnie otaczało, mama rozpakowywała pudła, tata przenosił tak samo jak ja to co zostało w samochodzie. Brakowało tylko Brada, mojego brata. Nikt nie wiedział że jak tu wrócimy, to wrócimy bez niego, bez tego wariata. Poczułam jak łzy spływają powoli po moich policzkach, wytarłam je.
- To już wszystko – powiedział mój ojciec kładąc kolejne pudło
- Nie wszystko, Brada tu nie ma – powiedziałam smutno, popatrzyłam na smutne oczy mojej mamy
- Nam tez go brakuje skarbie – mama podeszła do mnie i uścisnęła mnie
Zadzwonił mój telefon. Włączyłam, popatrzyłam na oświetlony wyświetlacz.
Robert.
- Hej Rob co chciałeś? – zapytała przyjaciela
- Zgadnij kto jedzie do L.A – powiedział podekscytowany, co oznacza tylko jedno, coś się kroi.
- No nie wiem – powiedziałam z uśmiechem do przyjaciela po drugiej stronie
- My – usłyszałam dźwięczny głos przyjaciół
- Naprawdę – zapytałam niedowierzając słowom przyjaciół.
- Będziemy jutro – poinformował mnie Robert
- Będę czekała – powiedziałam uśmiechając się, nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam aparat w mojej kieszeni
- Co ty taka szczęśliwa  kochanie? – zapytała mnie mama wypakowując kolejny zestaw składający się z talerza, miski i talerzyka.
- Chłopaki przyjeżdżają – podskoczyłam z podniecenia
- Bardzo się cieszę kochanie- moja rodzicielka uśmiechnęła się
Tata podłączył telewizor który ukazał się na kanale sportowym, a tak, przecież to w naszej rodzinie normalne.  
- Rajdowiec John Jonas znów wygrał wyścig, młody rajdowiec nie przegrał prawie żadnego wyścigu – powiedziała prezenterka, wzięłam pilot – uważany jest za niepokonanego – ściszyłam telewizor
- Ta niepokonany i pusty, przecież wiadomo że tacy ludzie mają zero uczuć i inteligencji – wyraziłam swoje zdanie
Moja rodzicielka dziwnie popatrzyła na mojego ojca.
- Naprawdę tak uważasz kochanie, przecież go nie znasz – powiedziała moja mama zaprzestając swoich poprzednich czynności polegających na rozpakowywaniu naszych rzeczy
- Wiesz jaki jest Jason, znasz go – powiedziałam do rodzicielki
- Ale on może być inny, nie oceniaj go na podstawie innych córciu – powiedział mój ojciec
- Gadacie jakbyście go znali – powiedziałam udając że mam podejrzenia co do moich rodziców i tego Johna
- Nie, my przecież, nie znamy go prawda kochanie- powiedziała moja matka, na końcu zostawiając tacie całe tłumaczenie się
- Nie znamy, skąd mielibyśmy go znać – powiedział tata, w jego głosie wyczułam że próbuje mnie przekonać
- Ale ty byłeś trenerem więc wiesz, ale dobra dam wam spokój nie mam siły się kłócić – powiedziałam dając rodzicom spokój- pójdę się przejść – poinformowałam ich
Podeszłam do swojej walski i wyjęłam czarną skórę, założyłam ją i wyszłam z domu, udałam się do parku. Mieszkałam tu kiedyś więc wiem gdzie jest park, a przynajmniej myślę że wiem. Szłam w kierunku który wybrałam. I udało mi się doszłam do parku. Podążałam alejkami, aż wpadłam na kogoś, na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam – przeprosiłam za swoje czyny
- Nie przepraszaj to moja wina – powiedziała czarnulka, była gdzieś w moim wieku
- Jestem Sophi – powiedziałam
- A ja Gabriela – na te imię wspomnienia wróciły.
- Hej Soph – powiedziała Czarna
- Hej Gabi – powiedziałam do niej
- Co robisz? – zapytała
- A myślę – powiedziałam
- To pomyślę z tobą – Czarna usiadła koło mnie
- Nic ci nie jest? – zapytała Gabriela
-  Nie tylko coś mi się przypomniało – powiedziałam – przepraszam ale ja już muszę iść – poinformowałam nowo poznaną
- To do zobaczenia Sophi – powiedziała Gabi
- Do zobaczenia – po tych słowach udałyśmy się w swoich kierunkach
- Sophi !! Jak dawno się nie widzieliśmy – krzyknął Jason aż Czarna się odwróciła, pewnie zna go „ najlepszego rajdowca”
- Tak chyba wieki i tak powinno pozostać więc ja udam że się nie spotkaliśmy pa – udałam się szybko w kierunku powrotnym do domu 

1 komentarz:

  1. Rozdział bardzo mi się podoba :) Super , że chłopaki przyjeżdżają do Shopie :) Szkoda, że musiałam się przeprowadzić do Anglii. Ciekawe czemu nie chce spotykać się z John'em :) Notka cudowna już czytam 2 rozdział!!

    OdpowiedzUsuń