10 lat wcześniej
Mała dziewczynka siedziała na schodach i wypłakiwała się po tym co powiedziała jej mama. Po chwili usłyszała kroki, popatrzyła się w tamtą stronę i zobaczyła swojego przyjaciela Johna.
Przetarła swoją drobną rączką oczy. Przyjaciel podszedł do niej.
- Co się stało Soph- zapytał przyjaciel zaniepokojony tym co mogło się stać z jego przyjaciółką. Przetarł rękami jej policzki.
- John ja… - zaszlochała – ja wyjeżdżam
- Nie smutaj się przecież wrócisz – powiedział do niej by ją uspokoić
- Właśnie nie, wyprowadzam się do Anglii – gorzko zapłakała, w oczach jej przyjaciela
ukazały się łzy
- Ale jak to do Anglii? – zapytał zaskoczony
- Tata znalazł tam prace i jedziemy, ma trenować rajdowców jak sam już nie jeździ – powiedziała – ale ja nie chcę jechać czy oni tego nie rozumieją
- Soph obiecaj mi że choćbyś wyjechała to nie zapomnisz o mnie – powiedział patrząc jej w oczy
- Nie zapomnę – powiedziała jakby była to ważna przysięga, bo dla nich była to bardzo ważna przysięga
Następny dzień
- Żegnaj John – wyszeptała w szybę machając do przyjaciela, po chwili straciła go z oczu
- Nigdy nie zapomnę, ponieważ cię kocham – powiedziała cicho do siebie
10 lat później
Wzięłam
pudło i zaniosłam je do domu, mojego, a
raczej naszego nowego domu. Popatrzyłam
na to co mnie otaczało,
mama rozpakowywała
pudła, tata przenosił tak samo jak ja to co zostało w samochodzie. Brakowało tylko Brada, mojego brata.
Nikt nie wiedział że jak tu wrócimy, to wrócimy
bez niego, bez tego wariata. Poczułam
jak łzy spływają powoli po moich policzkach,
wytarłam je.
- To już
wszystko – powiedział
mój ojciec kładąc kolejne pudło
- Nie wszystko, Brada tu nie ma – powiedziałam smutno, popatrzyłam na smutne oczy mojej mamy
- Nam tez go brakuje skarbie – mama podeszła do mnie i uścisnęła mnie
Zadzwonił
mój telefon. Włączyłam, popatrzyłam na oświetlony wyświetlacz.
Robert.
- Hej Rob co chciałeś? – zapytała przyjaciela
- Zgadnij kto jedzie do L.A – powiedział podekscytowany, co oznacza
tylko jedno, coś
się kroi.
- No nie wiem – powiedziałam
z uśmiechem do przyjaciela po
drugiej stronie
- My – usłyszałam dźwięczny głos przyjaciół
- Naprawdę
– zapytałam niedowierzając słowom przyjaciół.
- Będziemy
jutro – poinformował
mnie Robert
- Będę czekała – powiedziałam uśmiechając się, nacisnęłam czerwoną słuchawkę i schowałam aparat w mojej kieszeni
- Co ty taka szczęśliwa
kochanie? – zapytała
mnie mama wypakowując
kolejny zestaw składający się z talerza, miski i
talerzyka.
- Chłopaki
przyjeżdżają – podskoczyłam z podniecenia
- Bardzo się
cieszę kochanie- moja rodzicielka
uśmiechnęła się
Tata podłączył telewizor który ukazał się na kanale sportowym, a tak,
przecież to w naszej rodzinie
normalne.
- Rajdowiec John Jonas znów wygrał wyścig,
młody rajdowiec nie przegrał prawie żadnego wyścigu – powiedziała prezenterka, wzięłam pilot – uważany jest za niepokonanego – ściszyłam telewizor
- Ta niepokonany i pusty, przecież wiadomo że
tacy ludzie mają
zero uczuć i inteligencji – wyraziłam swoje zdanie
Moja rodzicielka dziwnie popatrzyła na mojego ojca.
- Naprawdę
tak uważasz kochanie, przecież go nie znasz – powiedziała moja mama zaprzestając swoich poprzednich czynności polegających na rozpakowywaniu
naszych rzeczy
- Wiesz jaki jest Jason, znasz go – powiedziałam do rodzicielki
- Ale on może
być inny, nie oceniaj go na
podstawie innych córciu – powiedział
mój ojciec
- Gadacie jakbyście
go znali – powiedziałam
udając że mam podejrzenia co do
moich rodziców i tego Johna
- Nie, my przecież,
nie znamy go prawda kochanie- powiedziała
moja matka, na końcu
zostawiając tacie całe tłumaczenie się
- Nie znamy, skąd
mielibyśmy go znać – powiedział tata, w jego głosie wyczułam że próbuje mnie przekonać
- Ale ty byłeś trenerem więc wiesz, ale dobra dam wam
spokój nie mam siły
się kłócić – powiedziałam dając rodzicom spokój- pójdę się przejść – poinformowałam ich
Podeszłam
do swojej walski i wyjęłam
czarną skórę, założyłam ją i wyszłam z domu, udałam się do parku. Mieszkałam tu kiedyś więc wiem gdzie jest park, a
przynajmniej myślę że wiem. Szłam w kierunku który wybrałam. I udało mi się doszłam do parku. Podążałam alejkami, aż wpadłam na kogoś, na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam – przeprosiłam
za swoje czyny
- Nie przepraszaj to moja wina – powiedziała czarnulka, była gdzieś w moim wieku
- Jestem Sophi – powiedziałam
- A ja Gabriela – na te imię
wspomnienia wróciły.
- Hej Soph – powiedziała Czarna
- Hej Gabi – powiedziałam do niej
- Co robisz? – zapytała
- A myślę – powiedziałam
- To pomyślę z tobą – Czarna usiadła koło mnie
- Nic ci nie jest? – zapytała
Gabriela
- Nie tylko coś mi się przypomniało – powiedziałam – przepraszam ale ja już muszę iść – poinformowałam nowo poznaną
- To do zobaczenia Sophi – powiedziała Gabi
- Do zobaczenia – po tych słowach
udałyśmy się w swoich kierunkach
- Sophi !! Jak dawno się
nie widzieliśmy – krzyknął Jason aż Czarna się odwróciła, pewnie zna go „
najlepszego rajdowca”
- Tak chyba wieki i tak powinno pozostać więc ja udam że się nie spotkaliśmy pa – udałam się szybko w kierunku powrotnym do domu
Rozdział bardzo mi się podoba :) Super , że chłopaki przyjeżdżają do Shopie :) Szkoda, że musiałam się przeprowadzić do Anglii. Ciekawe czemu nie chce spotykać się z John'em :) Notka cudowna już czytam 2 rozdział!!
OdpowiedzUsuń