środa, 13 czerwca 2012

Rozdział 2


                    Rozdział 2


Obudziły mnie odgłosy dobiegające z parteru. Otworzyłam leniwie oczy, zamrugałam kilka razy, po czym delikatnie się podniosłam do pozycji siedzącej. Oparłam się łokciami o uda, a głowę o dłonie i mocno ziewnęłam. Całą noc myślałam kim jest ta dziewczyna z parku, wydawał mi się że znam ją od zawsze, choć jest tylko nieznajomą z parku. Usłyszałam jak drzwi od domu się zamykają i czyjeś kroki na piętrze pode mną. Wstałam, zarzuciłam na siebie szlafrok ubrałam papcie w kształcie różowych kotków i zeszłam na dół. Ustałam na schodach w osłupieniu by po chwili z moich ust wydobył się głośny krzyk.

- Robert, Mason, Brandon, Trevor, co wy tu robicie? – przytuliłam  się  po kolei z przyjaciółmi po kolei z wymawianiem ich imion.

- Nasza mała chyba ma sklerozę – usłyszałam chichot Roba

Popatrzyłam na niego z urazą, a  zarazem ciekawością w oczach.

- Dzwoniłem wczoraj że przyjadę – gdy to powiedział przypomniał mi się wczorajszy telefon od przyjaciela

Wiem czemu o tym zapomniałam, pochłonięta byłam bardziej myśleniem kim jest tajemnicza dziewczyna z parku.

- A sorry zapomniałam – zachichotałam

- Zaraz zapomnisz kim jesteśmy, może zakochałaś się i przestałaś racjonalnie myśleć? – uśmiechnął się chytrze Robert

- Nie, ale miałam wczoraj dziwną przygodę opowiem wam później- poinformowałam przyjaciół

- Nie mamy czasu o 15 idziemy na wyścig – podskoczył ze szczęścia Mason

- Jaki wyścig – zapytałam zaintrygowana

- Dziś jest wyścig Johna tego „ Niepokonanego”  chcemy zobaczyć jak jeździ, oczywiście idziesz z nami – powiedział Robert

- Nie, wiecie że ja już nie chodzę na wyścigi – odmówiłam przyjaciołom

- Soph, proszę tylko jeden wyścig musisz żyć dalej, Brad by chciał byś dalej żyła – powiedział Robert próbując mnie namówić, popatrzyłam na niego

- Ale ja nie potrafię – po moich policzkach poleciały łzy

- Wiesz że ja i Brad byliśmy bardzo blisko, był moim przyjacielem – powiedział ujmując mnie w ramiona

- Byłeś dla niego jak brat – powiedziałam wtulona w przyjaciela

- Soph, musisz żyć dalej on by tego chciał. Wiem się boisz ale ten wyścig to jeden krok do pokonania strachu – powiedział przyjaciel patrząc  mi w oczy

- Ale tu nie tylko o to chodzi, nie pójdę z wami na wyścig bo wiem jak to się skończy – wyswobodziłam się z uścisku przyjaciela i pokazałam im język

- No prosimy – przyjaciele uklękli przede mną

- Jak się zgodzę to dacie mi spokój i będziecie grzeczni? – zapytałam z nadzieją

- To pierwsze to tak, a to drugie to znasz nas – Robert uśmiechnął się niewinnie

- To dobra pójdę na ten cholerny wyścig – powiedziałam, na co oni uśmiechnęli się, podbiegli do mnie i przytulili mnie

- Grupowy uścisk – krzyknął Mason

- Puśćcie mnie – zażądałam, popatrzyłam na nich z nienawiścią w oczach

- Spojrzenie numer 5, strzeżmy się – powiedział z udanym przerażeniem mój przyjaciel

- Tak bardzo fajnie że się ze mnie pośmialiście, a teraz proszę puścicie mnie bo nie pójdę z wami na żaden wyścig – powiedziałam z udawaną złością, przyjaciele jak na komendę daną przez szefa puścili mnie

- A teraz przepraszam muszę się ubrać, zjeść i takie tam – powiedziałam z zamiarem udania się na górę

- Tak bo tych chcesz przecież uwieść tych rajdowców – powiedział Robert, śmiesznie to zrobił bo ustał jak kobieta uwodząca chłopaka trzepotają rzęsami

- Ja ci dam uwieść – wzięłam poduszkę z sofy która była pod ręką i rzuciłam w niego

Poszłam na górę, weszłam do małego pomieszczenia zwanego łazienką, a z niej drzwiami bocznymi do mojego pokoju. Wzięłam potrzebne ciuchy i udałam się powrotem do łazienki. Otworzyłam kabinę prysznicową, puściłam letnią wodę. Poczułam wodę nawilżające moją skórę. Poczułam jak woda zmywa wszystkie moje smutki, a ja mogę się w końcu uśmiechnąć. Nałożyłam szampon i zaczęłam go wcierać. Przypomniała mi się dziewczyna z parku. Skąd ja ją znam? Wiem że ją znam. Spłukałam szampon, zakręciłam kurek i wyszłam z kabiny. Złapałam za ręcznik, dokładnie się otarłam. Wzięłam z pułki tubkę z balsamem i dokładnie go wtarłam. Odłożyłam tubkę na swoje miejsce ubrałam się i podeszłam do kranu znów odkręciłam kurek, nałożyłam pastę na szczoteczkę i umyłam zęby. Po skończonej czynności, wzięłam do ręki tusz oraz inne przybory i pomalowałam się.  Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni gdzie zastałam mamę krzątającą się w niej jak każdego ranka.

- Chłopaki już poszli? – zapytałam mojej rodzicielki zajętej myciem talerzy ze śniadania taty

- Tak, mama Roberta kupiła im dom – poinformowała mnie moja rodzicielka

- Czyli oni tu zostają? – Zapytałam szczęśliwa

- Tak – Moja rodzicielka się uśmiechnęła

- W końcu kogoś tu znam – uśmiechnęłam się, moja mama skrzywiła się

- Przecież masz dawnych znajomych – powiedziała moja matka niezadowolona z mojej wcześniejszej wypowiedzi

- Mamo oni się zmienili ja też nie mogę już ich nazwać znajomymi – powiedziałam na co moja mama się wkurzyła

- Obiecałaś im że nigdy nie zapomnisz – powiedziała moja rodzicielka

- Ja nawet nie wiem jak oni wyglądają mamo, zmienili się jak i ja. – chroniłam się

Moja mama nie zdążyła mi odpowiedzieć bo usłyszała dzwonek telefonu, wymieniła kilka zdań i oznajmiła że musi na razie wyjść.

Zrobiłam sobie śniadanie, zalałam wodą herbatę, zaniosłam sobie wszystko na stół i zajęłam się konsumowaniem. Zjadłam mój posiłek, gdy myłam naczynia usłyszałam dzwonek do drzwi, popatrzyłam na zegarek: 13:00 za wcześnie na chłopaków więc kto to może być.

Zakręciłam kurek, wytarłam ręce o ręcznik wiszący obok zlewu. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, za drzwiami zobaczyłam państwo w wieku moich rodziców. Oni popatrzyli w moją stronę.

- Witamy zastaliśmy państwo Lovato? – zapytała kobieta

- Jestem ich córką przekazać coś? – zapytałam miłą ( tak mi się wydawało) pani

- Sophi to ty? – zapytała kobieta

- Tak, skąd pani mnie zna? – zapytałam nie wiedząc o co chodzi

- Nie pamiętasz nas? Przecież to ja Denise, a to Kevin Jonas – powiedziała kobieta

Popatrzyłam na panią niewiedzącym wzrokiem, ale po chwili przypomniało mi się kim oni są.

- Boże jak pani się zmieniła – powiedziałam do kobiety

- Ja to jeszcze nic, Demi ty się mocno zmieniłaś, jesteś już kobietą, a nie tą 9 lotnią dziewczynką często płaczącą – powiedziała kobieta tuląc mnie do siebie, po chwili znalazłam się też w ramionach pana Kevina

- Rodziców nie ma, ale mama powinna- ktoś mi przerwał, ale raczej nie ktoś tylko moja rodzicielka

- Denise? – zapytała moja matka

- Diana? – zapytała kobieta, po tych sowach znalazły się w swoich ramionach

Zostawiłam ich samych, moja rodzicielka pewnie opowiedziała im wszystko o tym ci działo się przez te 10 lat

Zeszłam na dół gdy na zegarku była godzina 13: 30. Zeszłam po schodach, w rękach trzymałam kluczyki od mojego srebrnego Nissana GT-R.

- A co tam u Brada? – na te pytanie serce zabiło mi szybciej, a z oczy zaczęły piec

- Brad nie żyje – te słowa wyszły z moich ust, normalnie nigdy nie mówię o śmierci mojego brata ale po dzisiejszym ranku.

- Ale jak to? – kobieta ze zdziwieniem w oczach popatrzyła na mnie

- Brad dwa lata temu miał wypadek w czasie wyścigu, widziałam to wszystko na ekranie monitora, byłam obok taty, tata pozwolił mi obserwować wszystko co się dzieje na ekranie. Już jak jechał na zakręcie coś szło nie tak, poinformowałam o tym tate. Tata kazał mu zjechać, ale on nie posłuchał, jego samochód pojechał po ściance i z prędkością 180 km/h walnął w ziemię dachem. Zmarł na miejscu – opowiedziałam wszystko ze smutkiem, ale nie płakałam, trzeba żyć dalej

Kobieta popatrzyła na mnie ze współczuciem.

- Przykro mi – powiedziała kobieta

- Dziękuje – uśmiechnęłam się

- Mamo gdzie mieszka Robert? – zapytałam mojej rodzicielki

Moja mama zapisała mi adres na kartce, a ja pojechałam na dany mi adres, podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzył mi Mason.

- Wchodź – przyjaciel uśmiechnął się ciepło.

- O Soph przyszłaś więc możemy jechać – powiedział Robert i tak zrobiliśmy udaliśmy się na wyścig

                                * * *

Brad- Louis z One Direction tak wygląda

Następny rozdział niebawem, na l-a-l-l-h też niedługo się ukaże rozdział jak i na l-h-f-y jak i s-c-o-l-a-l

1 komentarz:

  1. Bardzo mi przykro z powodu śmierci jej brata :( Jeszcze biedaczka musi iść na ten wyścig, na pewno nie będzie jej łatwo :( Oby tylko nie spotkała Jonasa :( Jakoś za nim nie przepadam :( Rozdział genialny, już zaczynam czytać 3 !!

    OdpowiedzUsuń