wtorek, 19 czerwca 2012

Rozdział 3


                          Rozdział 3


Wsiedliśmy do samochodu, po czym zapieliśmy pasy. Kierował Robert, czyli zaraz będziemy, on jeździ szybko ale umie jeździć nigdy nie spowodował wypadku i go nie miał. Jadąc z profesjonalnym kierowcą nie można się bać czegokolwiek.

Popatrzyłam za okno samochodu, stwierdzałam że z tak szybkom prędkością niczego nie zobaczę tylko bardzo szybko znikające obrazy, ale nie zrezygnowałam z mojego zajęcia i przyglądałam się jedynej rzeczy która nie znikała, słońcu.

Za nim się obejrzałam już dojechaliśmy, dostrzegłam to czego się bałam, był tu samochód Jasona. Wysiadłam z samochodu, a oczy przechodniów skierowane zostały na mnie, nie wiedziałam o co im chodzi. Popatrzyłam na nich głupio. Gdy chłopaki zabezpieczyli samochód przed kradzieżą poszliśmy do budynku. Okazało się że mamy miejsce bardzo blisko toru. Popatrzyłam w bok, co było moim błędem, ujrzałam Jasona, gdy spostrzegłam jego osobę schowałam się za chłopakami. Po kilku minutach, wyścig się zaczął. Ten cały John był naprawdę fantastyczny, wchodził w zakręty perfekcyjnie i szybko zgubił przeciwników.

Popatrzyłam na jego załogę spostrzegłam tam dziewczynę z parku, pewnie się znają. Dostrzegłam że osoba która nie dała mi spać tej nocy również spoglądała na mnie, po czym uśmiechnęła się i pomachała mi, odmachałam z uśmiechem, bo co innego miałam zrobić, udawać że nie zauważyłam? Zrobiłabym z siebie idiotkę.

Moi towarzysze mocno jarali się tym że ich idol wygrywał. A mnie zaczęło to nudzić, spoglądnęłam na dawne miejsce Jasona, nie było go tam.

- Witam piękną – usłyszałam znany mi bardzo głos i poczułam jego ręce błądzące po moim brzuchu

- Co ty kurwa wyprawiasz? – zapytałam, po czym zdjęłam jego paskudne ręce z mojego brzucha

- No co przecież przytulam moją dziewczynę – powiedział, za dużo sobie wyobrażał

- Po pierwsze nie chodzę z tobą i nigdy nie będę , a po drugie hahaha, ja i ty? Nie sięgasz mi do pięt – zaśmiałam się, chłopaki przysłuchiwali się nam

Jason odszedł bojąc się media dojrzą go i zrobią aferę z naszej kłótni.

- Ja oszaleję – powiedziałam, po czym oparłam się łokciami o barierkę, a twarz w dłonie, zgarnęłam włosy spadające na moją twarz do tyłu.

- Nas też zaczął wkurwiać – powiedział Robert, po czym wrócił do przyglądania się wyścigu

Za nim się obejrzałam wyścig uległ końca, wygrał John, chłopaki ledwo usiedzieli ze szczęścia, a ja udałam się do drzwi. Szłam tak, aż poczułam że ktoś ciągnie mnie do tyłu. Odwróciłam się i ujrzałam Masona, popatrzyłam na chłopaków pytająco.

- Zrobisz sobie zdjęcie z Johnem – powiedzieli chytrze się uśmiechając

- To jest wasz idol, nie mój – powiedziałam z wyrzutem

- Zrobisz sobie zdjęcie, albo umówimy cię z Jasonem – powiedział chytrze Robert

- Nie odważysz się – przestraszyłam się, wiedziałam że on nie żartuje – to gdzie robi się te zdjęcia – zapytałam chcąc wybawić się od randki z Jasonem

- Tam – pokazał na grupkę ludzi, dostrzegłam tam zwycięsce i kupę dziewczyn piszczących z tego że John Jonas je dotyka, prychnęłam .

Udałam się w tamtym kierunku i ustałam w kolejce, każda dziewczyna gdy miała odejść nie chciał go puścić. A gdy już zostały „odczepione” od swojego idola wracały na koniec kolejki, a na ten widok koledzy, jak wnioskuje po ich zachowaniu są jego kolegami, puszczali mu oczka i pokazywali kciuki do góry. Prychnęłam na ten widok.

Gdy nadeszła moja kolej, jego koledzy zrobili wielkie oczy i pokazali kciuki do góry Johnowi, pokręciłam niedowierzając głową, za takich głupich ich nie uważałam. Podeszłam do niego, on objął mnie ramieniem, a mnie przeszła fala ciepła. Było to bardzo dziwne, nigdy mi się tak nie zdarzało, uśmiechnęłam się, a gdy zrobili nam zdjęcie zabrałam je i udałam się w stronę chłopaków, zobaczyłam zdziwione miny tych jełopów od oczek.  Zaśmiałam się.

- I co? – zapytał mnie Robert

- Nie było tak źle – powiedziałam i dałam mu zdjęcie.

- Pasujecie do siebie – stwierdził Robert, a ja prychnęłam

Ja i ten gość od „wszystkie dziewczyny na mnie lecą” mielibyśmy być razem? Chyba w snach.  

Minęłam ich, po czym udałam się do samochodu. Poczekałam, aż wszyscy się przywleką i otworzą drzwi samochodu.

- Witaj – usłyszałam znany mi głos z parku

- Gabriela? Cześć – powiedziałam odwracając się do czarnulki

- Wiesz Sophi, wpadłam na pomysł może spotkamy się za 2 tygodnie w tamtym parku gdzie na siebie wpadłyśmy – zaproponowała czarnulka, rozważyłam jej ofertę i uznałam ją za stosowną.

- Masz racje, fajnie byłoby się spotkać – powiedziałam z uśmiechem, Gabriela uśmiechnęła się i poszła w drogę powrotną do budynku

- Sophi ty wiesz z kim ty gadałaś? – zapytał oszołomiony Mason

- Z Gabrielą – powiedziałam głupio, ponieważ nie wiedziałam o co im chodzi

- Przecież to przyszła bratowa Johna – powiedział podekscytowany

- Nie wiedziałam – powiedziałam zdenerwowana tym że tak fascynują się Johnem, nie jest on żadnym bogiem, przyznam jeździ fantastycznie, ale nie najlepiej, lepszy był mój brat, ale ten niefortunny wypadek.

- Lepiej jedźmy – powiedziałam zirytowana

Robert przekręcił kluczyk w drzwiach i mogliśmy wsiąść do jego samochodu, miałam takie samo miejsce, znów przypatrywałam się obiektom za oknem. Zobaczyłam tych jełopów od oczek oraz tego całego Johna i Gabriele.

Gdy jełopy mnie dojrzeli, powiedzieli coś pomiędzy sobą, Gabriela popatrzyła w stronę jaką pokazywali chłopacy i ujrzała mnie, zrobiła niezadowoloną minę i ponagliła ich. Uśmiechnęłam się i odwróciłam się w stronę wnętrza samochodu. Spostrzegłam że chłopaki o czymś dyskutowali, nie słuchałam ich, jedynie wzięłam słuchawki od telefony, wsadziłam je do odpowiedniego wejścia i do uszu i zaczęłam słuchać odprężającej melodii.

Nim się obejrzałam zleźliśmy się obok Mcdonalda. Popatrzyłam pytająco na chłopaków.

- No jak to Sophi. Przecież po wyścigach zawsze jeździmy na wyżerkę – powiedzieli jakby byli jakimiś filozofami.

- Nie jestem głodna – powiedziałam wsadzając sobie słuchawki do uszu i przyglądając się widokowi za oknem samochodu stojącego na parkingu. Chłopaki opuścili samochód beze mnie. Słuchałam muzyki aż ktoś mi przerwał, nie ktoś ale mama dzwoniąca do mnie. A czegoż moja mama pragnie>

- Tak – powiedziałam odpierając telefon

- Córeczko wracajcie mamy ważną kolację dziś – powiedziała moja mama, ważna kolacja oznacza coś związanego z sprawami biznesowymi rodziców

- Tak mamo zaraz pogonię chłopaków i będziemy – powiedziałam mamie, po czym włączyłam czerwoną słuchawkę która przerwała moje połączenie z mamą.

Kiedy miałam zamiar wyjść po chłopaków oni sami wrócili z torbami pełnymi jedzenia.

- Dobrze że jesteście, moja mama dzwoniła i mam wracać – poinformowałam przyjaciół, oni szybko wsiedli do samochodu, a Robert przekręcił kluczyk w stacyjce i opuścił teren Mcdonalda.

Po 20 minutach byliśmy przed domem chłopaków, otworzyłam drzwi i udałam się w kierunku mojego samochodu. Wyłączyłam alarm i wsiadłam do niego. Wycofałam i zanim się obejrzałam znalazłam się na jezdni.

Droga minęła  mi szybko, zaparkowałam samochód obok, ku mojemu zaskoczeniu Jasona. Weszłam tylnymi drzwi do domu, a schodami które prowadziły z kuchni na korytarz na górze udałam się do mojego pokoju przebierając się w stosowne cichy jak na kolacje z gośćmi.

Zeszłam ze schodów i usłyszałam nie tylko głos Jasona i moich rodziców, ale także głosy jego rodziców. Wyszłam za progu ukazując się gościom.

- O witamy Sophi – powiedział pan Stevens

- Witam – odpowiedziałam na jego powitanie i zasiadłam do stołu. Nie uczestniczyłam w rozmowie jaką prowadzili pozostali. Patrzyłam tylko na nich i słuchałam czy przypadkiem nie mówi do mnie.

- Sophi państwo Stevens nie przyjechało tu tylko na kolacje – poinformował mnie mój ojciec, popatrzyłam na niego pytająco

- Pojutrze będzie bankiet, bankiet rajdowców i osób które udzielały się w tym fachu i Jason byłby zaszczycony gdybyś z nim poszła na tą uroczystość – powiedziała pani Stevens, nie wiedziałam co zrobić, przy rodzicach Jasona udawałam  że nie darzę go uczuciami negatywnymi

- Z chęcią z nim pójdę, a wy mamo i tato idziecie na ten bankiet? – zapytałam moich rodzicieli

- Tak Soph, nie mówiłem ci ale chciałbym wrócić do trenowania – moje oczy rozszerzyły się, ale nie zrobię tacie awantury przy ludziach, wstałam tylko szybko od stołu i z zamglonymi oczami od łez które tak bardzo chciały wypłynąć z nich pobiegłam do mojego pokoju.

4 komentarze:

  1. świetne opowiadanie, masz talent:)

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ty to umiesz pisac !! ^^

    obserwuje jako olaandpati ;) sunsstyle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny !! Eh nie wiem czemu Sophi zgodziła się pójść z Jasonem na ten bankiet, skoro za nim nie przepada. Ciekawe czy spotka na nim Jonasa :) Wydaje mi się, że Sophi powoli sobie przypomni, że zna Johna z dzieciństwa :) Nie mogę się doczekać co wydarzy się na bankiecie !! Już czytam 4 :D

    OdpowiedzUsuń