Rozdział 17
Wspominałem nasze
wspólne chwilę, nasze marzenia i plany. Wszystko to czego pozbawił nas
wypadek. Patrzyłem tępo na miejsce jej pochówku, a łzy same wylatywały z moich
oczu. Płakałem, a ponoć chłopacy nie płaczą. Nie potrafiłem uspokoić swoich
uczuć.
- John my idziemy – powiedziała Gabriela
budząc mnie z rozmyśleń. Miałam
podpuchnięte, czerwone oczy, a jej twarz nie wyrażała niczego
oprócz smutku.
- Dobrze, ja jeszcze zostanę –
powiedziałem, a ona kiwnęła głową w znak że rozumie i
zostawiła mnie samego. Znów wlepiłem wzrok w grób i wziąłem głęboki
oddech. Oprócz niej odeszło również nasze dziecko, owoc naszej miłości. Spuściłem głowę i dałem upust łzą. Dopiero
co była tu z nami, dopiero co poprosiłem ją o rękę, dopiero
co powiedziała mi że jest w ciąży. Z mojego życia znikło to najważniejsze, ona, jej uśmiech który powodował wędrowanie kącików ku
górze, wszystko prysło, jak wielka bańka mydlana.
Poczułem czyjąś rękę na moim
barku, spojrzałem do tyłu i dostrzegłem pana Lovato. Podszedł na równię ze mną i spojrzał na grób
swojej córki, z jej oczy wypłynęły łzy, a ja
odwróciłem wzrok na miejsce jej pochówku.
- Nie mogę uwierzyć w to że już jej z nami
nie ma – powiedział po chwili ciszy mój niedoszły teść.
- Ja także –
powiedziałem spuszczając głowę i wlepiając wzrok w moje buty.
- Ona cię kochała, a ty ją,
spodziewaliście się dziecka. Czemu akurat was los obdarzył taką tragedią? –
powiedział tak jakby miał żal do świta, do
naszego stworzyciela.
- Sam nie wiem - powiedziałem. Właśnie czemu?
Czemu ja, czemu ona?
- Nie zdążyliście wziąć ślubu, ale i
tak ciebie John ja i moja żona uważamy za syna
ona by tego chciała – powiedział, a ja uśmiechnąłem się do niego.
- Dziękuje –
powiedziałem.
- Nie masz za co synu – powiedział i uścisnął mnie.
***
Otworzyłam oczy, a
jedyne co czułam to ogromny ból, a w głowie jedynie pustka. Żadnych
wspomnień, żadnych marzeń, jedynie pytania: Kim ja jestem? Gdzie ja jestem? Podniosłam rękę i położyłam na głowie, poczułam na niej
coś, chyba bandaż. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam białe ściany, a z
boku dochodziły do mnie pikania, spojrzałam w bok i spostrzegłam że to
aparatura. Czyli byłam w szpitalu. Tylko tyle wiedziałam.
Zastanawiałam się kim jestem,
skąd pochodzę, co tu robię, dlaczego tu jestem… oraz wiele innych pytań, bez
odpowiedzi. Rozmyślałam tak, aż drzwi od mojego pokoju nie zaczęły się otwierać. Bałam się, ale także byłam szczęśliwa, może osoba
która wejdzie do pomieszczenia odpowie na moje pytania. Dostrzegłam bruneta,
który na mój widok, równocześnie się przeraził i ucieszył. Nie
rozpoznałam go, ale to chyba normalne jak nic nie pamiętam.
- Kim jesteś? – zapytałam szybko,
nawet nie zdarzył do końca wejść do pomieszczenia. Spojrzał na mnie z uśmiechem i
podszedł do łóżka.
- Angela, nie wiesz jak się cieszę że się w końcu obudziłaś –
powiedział, a ja znałam już jedną odpowiedź jestem Angela. Tylko kim on jest? Co ja tu robię? Skąd mnie zna?
Znalezienie jednej odpowiedzi nie dawało zbyt wiele, pojawiały się tylko
kolejne pytania.
- Kim jesteś? –
powtórzyłam pytanie. A on spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy,
którego nie umiałam rozszyfrować.
- Naprawdę mnie nie
pamiętasz? – zapytał, a ja jedynie kiwnęłam twierdząco głową. A on
westchnął i usiadł obok mnie. Zdziwiło mnie to co zobaczyłam, czyżby uśmiechnął się pod nosem?
- Tak więc jesteś Angela
House, jesteś córką Patricka i Britney House, jestem twoim narzeczonym od 2 lat. Wcześniej byliśmy
przyjaciółmi. Teraz byłaś w śpiączce, od 2 miesięcy, miałaś wypadek
który spowodował twoją amnezję. – wyjaśnił, a ja pokiwałam głową w gest że rozumiem.
Wierzyłam mu, ale w głębi serca coś mi mówiło że to co on
mówi mija się z prawdą, która jest całkiem inna.
- Rozumiem – powiedziałam i
spojrzałam na bielutką pościel –
kiedy spotkam moich rodziców? – zapytałam, a on spuścił wzrok.
- Oni nie żyją, zmarli 2
lata temu – powiedział, a ja wlepiłam wzrok w pościel. Ta wiadomość bardziej
wzbudziła we mnie wątpliwości. Moje serce mówiło : To nie prawda! Ale mózg był
silniejszy, mówił bym słuchała, że on ma rację.
- Ach – powiedziałam cicho. –
A kiedy stąd wyjdę? – zapytałam.
- Wiesz to był bardzo ciężki wypadek,
mogłaś zginąć, tak naprawdę stanęłaś przed
ramionami śmierci. Cudem jej uniknęłaś –
powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Nie rozumiem – powiedziałam.
- Nie pamiętasz tego
zapewne, ale zderzyłaś się z ciężarówką, samochód był tak zmiażdżony że mówią że to cud –
powiedział – że jedyne co ci się stało, to uraz
głowy i
amnezja. – dodał.
- A odzyskam kiedyś pamięć? – zapytałam, a on
jakby się wystraszył. W mgnieniu chwili spoważniał i spojrzał na mnie.
- Tego nie wiadomo, ale raczej nie.
Miałaś zbyt poważny uraz głowy – powiedział, a ja spuściłam wzrok.
Powiem szczerze coś mi w nim nie pasowało, ale nie chciałam dopuścić do siebie
tego co mówiło serce.
- O widzę że pani już się obudziła –
powiedział mężczyzna w białym fartuchu, który właśnie wszedł do mojego
pokoju.
- Dzień dobry, a
pan to? – zapytałam, a on uśmiechnął się do mnie lekko.
- Henry Fix, lekarz. Zajmuję się panią od kiedy
pani tu się znajduję – poinformował mnie, a ja kiwnęłam głową w znak że zrozumiałam.
- A pana prosiłbym by
wyszedł – skierował te słowa do… Jesona? Dobrze zapamiętałam?
- Dobrze –powiedział i opuścił pokój.
- Wie pani że przed
wypadkiem była w ciąży? – zapytał, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Co?! – powiedziałam –
Przepraszam, ale ja nic nie pamiętam – poinformowałam
go, a on kiwnął głową w znak iż rozumie.
- Tak więc była pani w ciąży, ale
straciła ją po uderzeniu – powiedział, a ja spuściłam wzrok.
- A czy ja odzyskam pamięć? – zapytałam po
chwili.
- Tego nie mogę pani
powiedzieć – powiedział, a ja zaczęłam myśleć. Chciałam umrzeć. Po tym co usłyszałam, załamałam się. Mała istotka
która była we mnie, tak po prostu zginęła. Nie miała szans
zobaczyć naszego świata, odkryć dóbr materialnych, zdobyć przyjaciół, znaleźć się w moich
ramionach.
Przymknęłam oczy, a
z pod powiek wyleciały mi łzy. Nawet jej, mojego małego szczęścia, nie
pamiętałam. Położyłam ręce na brzuchu i zaczęłam głośno płakać, nie
obchodziło mnie że jest przy mnie lekarz.
- Proszę oto leki
na uspokojenie – powiedział podając mi jakieś tabletki.
Wzięłam je, drżącą ręką i wsadziłam do buzi. Złapałam za
szklankę, bojąc się że rozleję wodę i wypiłam jej zawartość.
Po kilkunastu minutach
uspokoiłam się. Ale i tak w mojej głowie było jedynie
poczucie winy. Obwiniałam się za śmierć tej małej istotki. Nie ważne że winny mógł być kierowca
tej ciężarówki. To moja wina, choć i tak nie pamiętam jak
wyglądał cały wypadek.
***
Zaskoczeni? Wiem że jestem złaaa.
Xd
Jak wam się podoba.
Zapraszam do komentowania
Do napisania
ja jebie ;o aleś na mieszała -.- zginiesz kiedyś w piekle wiesz? hahaha, moja wyobraźnia przewiduje już kolejne rozdziały więc dodaj je jak najszybciej!!
OdpowiedzUsuńno ja to cię podduszę, zabiję, poćwiartuję, i zrobię z ciebie zupę pomidorową! i nakarmię nią mojego psa, bo ja nie lubię pomidorowej :( bleeee.... no ale zanim to zrobię to mam do ciebie pytanie... Czy wiesz jak wygląda mocno wkurzony, a jednocześnie zawiedziony człowiek? Jeśli nie to ci wyślę moje zdjęcie. Spodziewałam się czegoś szczęśliwego typu... -Demi, ty jednak żyjesz!
OdpowiedzUsuń-Tak, tak, Joe żyję. Nie musisz się zabijać tak jak Romeo po stracie Jilii.... yyy... albo Julia po stracie Romeo (nie pamiętam), lecz mogę wyjśc na balkon, a ty możesz wyznawać mi miłość... Wybudujemy wielki dom, wybudujemy go własnymi rękoma, a materiałem będzie miłość. (jejku, może przestanę pisać od rzeczy, bo może jeszcze ktoś uważa mnie za inteligentną, i tak na osobności to się Jagodami naćpałam i dlatego ten komentarz może być ba, będzie mało MĄDROŚCIOWATY xD. No ale Demi żyje i to jest ważne. Ale i tak skończysz jako pomidorówka!
eeeeeeeeeeeeeee ! Ja cię zbijęęę ! WerkQ
OdpowiedzUsuńPopłakałam się przez Ciebie!!! Rozdział cudny i nie mogę doczekać się co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńNie no poryczałam się . Nieeee czemu musiała stracić pamięć i dziecko ?! I już nie będzie z Johnem . Ale się porobiło :(
OdpowiedzUsuńTy... Zginiesz marnie! Zobaczysz! Wgl... Kto ci dał prawo do zabijania! taką licencję mam tylko ja by zabijać takie niewierne łajzy jak ty! Masz jej oddać życie!
OdpowiedzUsuńA tak wgl to fajnie, że nie zabiłaś jej w 100% Chodź i tak jestem na Cb zła!
Dodaj szybko nn!
Selcia<3
P.S. Miała być "=****" ale nie zasłużyłaś!