wtorek, 3 lipca 2012

Rozdział 4


                                            Rozdział 4


Usłyszałam skrzypienie drzwi co oznaczało że ktoś wszedł do mojego pokoju. Spojrzałam się w tamtą stronę i spostrzegłam mojego ojca, odwróciłam się od niego tyłem.
- Córeczko czemu tak wybiegłaś – zapytał mężczyzna siadając na skraju łóżka
- Obiecałeś że do tego nie wrócisz, że skończymy z tym na zawsze – powiedziałam podnosząc się na rękach i odwracając w jego stronę, szlochałam
- Soph, wiem że obiecałem, ale to moja pasja i nie mogę jej nie rozwijać, zrozum mnie – powiedział spokojnie mój ojciec
- Tak samo Brad rozwijał pasje i co? Nie żyje – powiedziałam przyciągając nogi do siebie
- Sophi, Brad chciałby żebyśmy żyli dalej – powiedział mój tata kładąc mi rękę na moim ramieniu
- Ale ja nie potrafię tak po prostu zapomnieć – powiedziałam, a z moich oczu poleciała kolejna porcja łez- jak mam zapomnieć, jak codziennie się budzę i go nie ma
- Trzeba próbować, dlatego wracam do trenerstwa – powiedział mój ojciec – nam tez trudno z tym żyć, ale na torze czuję go, że tam on jest.
- Kochał jeździć – powiedziałam podnosząc głowę z kolan
- Soph proszę cię zrozum – powiedział mój ojciec patrząc mi w oczy
- Westchnęłam cicho – ale będziesz tylko trenerem – mój ojciec zaśmiał się melodyjnie
- A kto by chciał takiego starucha na rajdowca – zaśmiałam się razem z moim ojcem
- Nie jesteś tak stary – powiedziałam szturchając mojego ojca w ramię, a on się uśmiechnął i mnie przytulił
Następny dzień
Otworzyłam oczy by po chwili je zamknąć z powodów drażliwych promieni słońca wpadających przez okno. Zamrugałam kilka razy by przyzwyczaić moje oczy do światła padających na nie. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Dochodziła 10. Rozglądnęłam się po pokoju i uznałam że muszę się dokładnie wypakować gdyż mój pokój jest zagracony. Podniosłam się z łóżka i udałam się do łazienki po drodze biorąc ze sobą ciuchy i inne potrzebne rzeczy. Wykonałam potrzebne czynności, po czym ubrałam się i umalowałam. Wyszłam z łazienki i postanowiłam udać się na śniadanie. Nikogo nie było w domu co jest bardzo dziwne. Zrobiłam sobie pożywne śniadanie po czym zjadłam je. Włączyłam telewizor, kolejne nudne informacje na temat wczorajszego wyścigu. Nuda. Ej zaczekajcie czy to nie ja? Pogłośniłam telewizor tak by do moich uszu mógł dotrzeć dźwięk jaki wydawał telewizor.
- Kim jest nieznajoma dziewczyna Jasona? Tego nie wiemy, ale obiecujemy że będziemy was informować na bieżąco – zakrztusiłam się powietrzem słysząc te informacje, ja i Jason. Dobre sobie. Wyłączyłam te pudło gdyż nie chciałam wiedzieć jakie inne wiadomości o mnie pojawią się w TV.
Wpadłam na niezły pomysł, poleciałam do pokoju i ubrałam się w strój do biegania. Znalazłam swoje MP3 i poszłam biegać. Gdy dobiegłam do parku usiadłam na ławce. Ujrzałam z daleka tych jełopów z wyścigu, Johna chyba jego braci i Gabriele. Rozglądałam się dalej po parku, ale moją czynność przerwał dźwięk telefonu, jak mogłam się spodziewać dzwoniła moja rodzicielka.
- Tak – powiedziałam i spostrzegłam że jełopi pokazują palcami w moim kierunku, ale innych to nie rusza
- Córeczko masz sukienkę na jutro? – zapytała moja rodzicielka
- Tak mamo mam wszystko, nie martw się, nie zrobię Jasonowi siary – w tym Momocie spostrzegła mnie Gabriela i uśmiechnęła się do mnie promiennie, odwzajemniałam jej gest i postanowiłam wracać do domu.
(interpretacja Johna)
Słuchałem jak kolejny raz chłopaki coś ględzą. Nic mnie nie interesowało.
- Ciekawe co tam u Sophi – powiedziała w pewnym momencie Gabriela
- Jakiej Sophi? – zapytał Trevor
- U naszej dawnej przyjaciółki – poinformował ich Greg
- Mnie też to interesuje, co tam u niej, jak jej się wiedzie, ale ona woli swoich Brytyjskich kumpli – powiedziałem z ironią
- Wiemy że masz do niej żal, ale to nie jej wina John – powiedziała Gabriela i wróciła do dawnego tematu rozmowy
Czy mam żal do Sophi? Ja sam nie mam, ale moje serce ma, kiedy ona wyjechała byłem zwykłym 12 latkiem zakochanym w niej po uszy. Pierwsza, a jednak prawdziwa miłość. Kiedy ona poinformowała mnie o tym że wyjeżdża moje małe serce zostało złamane. Dziś bym tak nie zareagował, bym ją zatrzymał, wykrzyknął że ją kocham. Ale kiedyś to nie dziś. Rozejrzałem się w około siebie, wszystko było takie jak te 10 lat, nic się nie zmieniło. Tylko ludzie się zmienili, dojrzeli.
(powrót do naszej Sophi)
Siedziałam na hamaku w ogródku i wspominałam. Uśmiechnęłam się na wspomnienia które dawno mnie nie nawiedzały. Związane są one z tą miejscowością. Miałam 9 lat i zakochana byłam, po raz pierwszy, ale prawdziwie w moim przyjacielu, rodzice oznajmiając mi że wyjeżdżamy złamali mi serce. Cierpiałam i to bardzo. Teraz kiedy wróciłam nie mogłabym po prostu iść do niego i powiedzieć „Cześć to ja Soph pamiętasz mnie?” on się zmienił tak jak i ja. Jesteśmy inni.
Pamiętam mnie małą siedzącą skuloną w małym pokoju w Angli i szlochającą. Nikt mi nie mógł pomóc, potrzebowałam mojego przyjaciela, tego jednego przyjaciela. Obwiniałam za to moich rodziców, ale po jakimś czasie uświadomiłam sobie że to nie ich wina. Po jakimś czasie zapomniałam o nim jak o moim życiu w USA. Zapominając złamałam obietnice której obiecałam nigdy nie złamać. Obiecałam pamiętać. Ale to było zbyt bolesne. Pamiętam naszą grupkę, ja, mój brat, on i jego bracia oraz nasza przyjaciółka. Byliśmy nierozłączni. Nigdy się nie kłóciliśmy. Papuszki nierozłączki, ale jednak odległość nas rozdzieliła. Zapomnieliśmy o sobie.
Wstałam z hamaka i udałam się do domu gdyż moja mama zawołała mnie na kolację. Usiadłam przy stole  i zaczęłam dziabać w jedzeniu. Zjedliśmy w spokoju, a ja po skonsumowaniu posiłku poszłam do siebie. Usiadałam na łóżku i wyjęłam z pudła skrzynkę, otworzyłam ją i wyjęłam z niej medalik przyjaźni. Popatrzyłam na niego, a moje oczy się zaszkliły. Skrzyneczka zawsze była pod moim łóżkiem. Zawsze gdy miałam gorszy dzień otwierałam ją i wspominałam, ale potem zapomniałam jak i o dawnym życiu tak i o niej. Zmieniłam się i to mocno. Nie jestem już tą nieśmiałą dziewczynką, dziś potrafię się postawić i powiedzieć nie.
Udałam się do łazienki, weszłam pod prysznic, odkręciłam kurek z wodą i po chwili poczułam na siebie ciepły dotyk ukojenia. Umyłam dokładnie ciało jak i włosy, wyszłam z kabiny i dokładnie się wytarłam. Złapałam za tubkę z balsamem i dokładnie go wtarłam w skórę. Ubrałam na piżamę. Po czym udałam się spać, przecież jutro trzeba być wypoczętym. 

2 komentarze:

  1. super piszesz juz nie mozemy sie doczekac dalszego ciagu

    zapraszamy na "siostrzany" blog o wszystkim . lifestyle , moda , babeczki , hand-made a w planach DIY i wieeeele innych (w najnowszym poście ombre nails krok po kroku)

    http://sophisticatedlady-fashion.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Shopi poradzi sobie ze śmiercią brata i jakoś uda jej się żyć normalnie :( Zastanawiam się czemu Josh z nią nie porozmawia . Wydaje mi się, że czują coś do siebie :) Nadal nie mogę się doczekać bankietu. I czemu Shopi nie porozmawia ze swoimi dawnymi przyjaciółmi ?! :( Zakochałam się w twoim blogu, jest świetny naprawdę bardzo mi się podoba :) Już czytam 5 :)

    OdpowiedzUsuń